środa, 27 lipca 2016

Stay With Me - część 6




Rozdział 11

Judith i Richard okazali się wspaniałymi, bardzo ciepłymi ludźmi. Niepotrzebnie bałam się spotkania z nimi. Podczas obiadu ochoczo ze mną rozmawiali. Właściwie to każdy zabierał głos. Poza Tomem, który odpowiadał tylko na zadane pytania. Siedział cicho, był przygaszony. Ja starałam się nie zdradzać, jak jestem zdziwiona tą sytuacją. Uśmiechałam się i dyskutowałam. Czułam wręcz wtedy na sobie jego elektryzujące spojrzenie. Ignorowałam to, tak samo jak nie patrzyłam na niego gdy coś mówił. Wkrótce jednak Richard zadał takie pytanie, że nawet ja uniosłam głowę.
- Thomas, a może opowiesz nam coś o tej dziewczynie? I nie próbuj się wykręcać, słyszałem na własne uszy jaki byłeś radosny. Opowiadaj, szybko.
Na ułamek sekundy utkwiłam w nim spojrzenie, a on spojrzał na mnie. Pierwszy raz odkąd usiedliśmy do stołu.
- Tak naprawdę to już nieważne. – powiedział – Nasz związek byłby niemożliwy. 
- Dlaczego? – spytał oburzony Mike – Jeśli ją kochasz, walcz o nią! 
To nie możliwe by chodziło o mnie. 
– Ona... ma zobowiązania.
- Jakieś poważne? – spytałam starając się udawać miłą. Po chwili do mnie dotarło, jak głupio postąpiłam.
Popatrzył na mnie chłodno.
- Nie no... skąd. Po prostu... ona dużo podróżuje. Jest... znawczynią... sztuki.
- Ach. Jaka szkoda, myślałem, że nam ją przedstawisz. – odezwał się Richard.
Tom się niemal zachłysnął.
- Och uwierz mi, tato, nie muszę. Gdybyś ją poznał miałbyś wrażenie, że już ją znałeś wcześniej.
Przez niego miałam ochotę uciec od tego stołu. Jego obecność była stresująca.
- Tak czy tak to koniec – spojrzał znów na mnie i dostrzegłam w jego oczach złość.
Musiałam gdzieś z nim porozmawiać na osobności. 
Teraz już na pewno zasłużył na wyjaśnienia.
- A może zostaniecie u nas na noc? – rzuciła Judith.

■■■

Mike spał już co najmniej 20 minut. Ja stałam przy drzwiach, przysłuchując się odgłosom zza nich. Na szczęście nasz pokój był u szczytu schodów i doskonale było słychać wszystko co się dzieje przy wyjściu.
Z tego co się dziś dowiedziałam, Tom miał wynajęte małe mieszkanie. To będzie dla mnie szansa do rozmowy z nim w pojedynkę.
Minęło jeszcze parę minut. Pokój był cały skąpany w ciemnościach. Nie byłam jednak zmęczona.
Wreszcie usłyszałam kroki.
- Chcesz wezwać taxi? – spytał Luca, który został z Tomem na dole.
- Nie, przejdę się. To nie daleko.
- Trzymaj się, stary 
- Pa 
Drzwi się zatrzasnęły. Usłyszałam kroki na schodach. Poczekałam moment aż przycichną i starając się zachowywać jak myszka otworzyłam drzwi i zbiegłam po schodach. Włożyłam buty i udałam się przed dom. 

■■■

Czułem, że znowu się ode mnie oddala. Dlaczego? Przecież się staram. Ale widziałem, że coś ją dziś wyraźnie stresowało.
I gdzie teraz poszła? 
Ledwie na moment przed jej wyjściem uchyliłem oczy. Teraz starałem się nad tym zastanowić, ale na nowo dostałem się w objęcia Morfeusza.

■■■

Pierwsze co zrobiłam to rozejrzałam się po ulicy. Zlustrowałam obie strony. Jedna była pusta, drugą szła jedna osoba. Było widać zarys sylwetki. Wysoki, dobrze zbudowany chłopak. I bez wątpienia to był Tom.
Pobiegłam w jego kierunku.
- Tom! – krzyczałam, ale był za daleko by mnie usłyszeć.
Zanim się do niego zbliżyłam wystarczająco by mnie usłyszał, z Lafon Street dotarliśmy aż nad Tamizę w okolice Tower Bridge.
- Tom! – krzyknęłam kolejny raz. 
Odwrócił się. 
- Pia? Co ty tu robisz? – spytał głośno – Nie powinnaś być w domu i robić dobrze mojemu idealnemu bratu?
Był pijany. Gdy się do niego zbliżyłam wyczułam ostrą woń piwa. Poza tym wypił dużo wina przy obiedzie.
- Chciałam cię za to przeprosić. Powinnam była na początku ci o wszystkim powiedzieć. Nie powinno to zajść tak daleko.
- Daleko to by dopiero zaszło. Co ty sobie myślałaś? Chciałaś dobrze żyć z Mike’iem i szlajać się ze mną na prawo i lewo jak nie patrzy? – spytał wkurzony 
- Nie, Tom... ja chciałam...
– Wiesz, co? Gadam z tobą od minuty i mam dość. Jesteś okropną, puszczalską szmatą.
Był pijany. Spokojnie. Nie wie co mówi.
Ale i tak bolało...
- Tom, uspokój się...
- Ciekawe czy Mike wie jaką ma narzeczoną? O taką łatwo na ulicy.
Nie wytrzymałam. Pamiętając by zamachnąć się do góry, z całej siły uderzyłam go w policzek i uciekłam. 
- Prawda w oczy kole, co?
Znienawidziłam go w jednym momencie. Niech trzyma się ode mnie z daleka. 
Gdy wróciłam na Lafon Street szybko weszłam do domu niezauważona przez nikogo, przebrałam się i położyłam obok Mike’a chcąc jak najszybciej zasnąć.
Ale tak jak wtedy w Lizbonie, sen nie chciał przyjść.





Rozdział 12

Obudziłem się katowany przez potężnego kaca, myśląc o niej.

■■■

Obudziłem się spokojny, trzymając ją w ramionach.

■■■

Obudziłam się w jego ramionach, myśląc o nim.

Już o 9.00 rano opuściliśmy dom Richarda i Judith. W prawdzie nie wiedziałam dlaczego Mike tak się spieszy, ale wcale nie miałam mu tego za złe. Ten dom zawsze pozostanie dla mnie miejscem, w którym poznałam okrutną prawdę.
Gdy tylko pojechał samochód, wsiadłam do środka. Podczas jazdy Mike powiedział, że musi jechać na kursy medyczne do Liverpoolu i jest mu strasznie przykro, że nie może mnie zabrać ze sobą ponieważ zdobył tylko jedną wejściówkę. Wróci późnym wieczorem.
Moja odpowiedź była niezawodna:
- Życie
W tym momencie taksówkarz włączył radio. Leciała piosenka, z którą miałam jedno wyraźne wspomnienie.
Dałam się mu namówić na wyjście bo sama czułam, że nadmiar nauki mi nie służy. Przez te 2 miesiące, odkąd tu mieszkamy, nie chciałam wychodzić często gdyż byłam pogrążona we wspomnieniach mojej dotychczasowej rzeczywistości. Należałam do ludzi którzy nie lubią zmian. Ostatnio jednak Lizbona nawet mi się spodobała. Na wielkim rynku w słoneczny dzień jest wspaniale. Przechodziliśmy obok jednego z barów, kiedy usłyszeliśmy piosenkę, którą puszczali w swoim lokalu. Prosta melodia i angielski tekst wprawiły nas od razu w cudowny nastrój. Mike okręcił mnie parę razy i zaczęliśmy tańczyć. Wyglądało to niepoważnie. Ja w szortach, letniej bluzce i okularach przeciwsłonecznych, on w bermudach i białym t-shircie. Gdy nasze ręce się rozplotły powirowałam między fontanny.
To był moment, w którym po raz pierwszy, tak naprawdę nie żałowałam przyjazdu do Lizbony. Miałam wrażenie, że rzeczywiście ja i Mike możemy być zawsze szczęśliwi.
Pierwszy i ostatni.
W innych chwilach zawsze było jakieś ‘’ale”. Czułam, że nadal jest.

■■■ 

W hotelu założyłam mój największych sweter i zmyłam makijaż. Mike tylko przyczesał włosy i spakował swoją aktówkę. Samolot miał za godzinę.
Zanim zdążył założyć swój płaszcz, ja sznurowałam już swoje trampki.
- Gdzie idziesz? – spytał 
- Do przyjaciółki – powiedziałam 
- Szybko zawarłaś znajomości
- Jak widać 
Już miałam nacisnąć klamkę drzwi wyjściowych, gdy mnie przytulił.
- Kocham Cię 
Stałam odwrócona do niego tyłem. Nie widział mojej twarzy.
- Pa – wyszłam na korytarz i odetchnełam z ulgą.

■■■

Jest moja. Oficjalnie.
Ale wszystko co ostatnio robi jest wymuszone. Widzę to.
Muszę się dowiedzieć, o co chodzi.
Nie spocznę dopóki nie poznam prawdy.

~~~
Carmen 

1 komentarz:

  1. Tom zachował się okropnie! Jak mógł tak ją nazwać? Liczę, ze wszystko się jakoś ułoży ponieważ widać, że Pia nie jest szczęśliwa z Mikiem

    OdpowiedzUsuń