niedziela, 7 lutego 2016

Joy not for joy – Recenzja filmu


Jennifer Lawrence, Bradley Cooper i David O. Russell – słynna trójca znana z „Poradnika Pozytywnego Myślenia” i „American Hustle”, która jest gwarancją dobrego kina. W filmie, o którym będzie dziś mowa towarzyszy im również genialny aktor znany z Ojca chrzestnego II – Rober De Niro. Historia jest dosyć banalna, prosta, opowiada o Joy Mangano, która mieszka w swoim domu razem z ojcem, który zmienia swoje partnerki jak rękawiczki, matką wiecznie oglądającą telenowele i mężem, z którym jest po rozwodzie. Wpada jednak na pomysł wynalezienia samowyciskającego się mopa, a my przez pójście do kina stajemy się świadkami jej dążenia do osiągnięcia sukcesu, ale także oczywistych zmagań i problemów. To pokrótce możemy powiedzieć o fabule, ale przejdźmy do konkretów. Obejrzałam go tylko ze względu na aktorów oraz całkiem dobry trailer, ale nie przez tematykę możliwe, że zrobiłby na mnie wrażenie fakt, że jest to historia autentyczna, ale o tym dowiedziałam się już po dłuższym odstępie czasu. Jednak nie można nazwać go kiepskim czy kompletną porażką. Podczas dwóch godzin seansu miałam do czynienia z naprawdę dobrą muzyką, nieśmiertelni The Rolling Stones – „You Can’t Always Get What You Want” czy A The Bee Gees – „To Love Somebody” robią niesamowity klimat. Następnym plusem są zdjęcia oraz czystko komercjalne ujęcia, które cieszą oko. Ta realizacja broni się dzięki grze aktorskiej oraz dobrym dialogom i monologom. Wygrana Złotego Globa za pierwszoplanową rolę Jennifer Lawrence oraz już czwarta nominacja do Oscara jest faktem obok którego, nie można przejść obojętnie. Jest to film z gatunku sympatyczny do obejrzenia w sobotni wieczór i prawdopodobnie do zapomnienia już następnego dnia. Jednakże polecam go do zobaczenia z drugą połówką, która może doceni dzięki temu obrazowi rolę kobiet we współczesnym świecie. To, co zostało bardzo trafnie przedstawione, że opiekujemy się dziećmi oraz codziennie chodzimy do pracy jednocześnie, zajmując się swoimi starszymi rodzicami. Kwintesencja tego filmu jest to, że pomijając fakt wynalezienia mopa mogła być to historia każdej kobiety którą mijamy na ulicy ponieważ relacje międzyludzkie nie należą do łatwych i nigdy nie będą należeć. Podsumowując czy żałuje obejrzenia go? Nie. Ale czy uważam go za rewelacyjny? Też nie.
Ocena: 6.5/10

Caramel 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz