3.
- Dzień dobry – powiedziała, wchodząc do gabinetu swojej przełożonej
- Dzień dobry Elizabeth – powiedziała uprzejmie pani Grongstad – Miło Cię poznać.
- Wolę jak będzie mi pani mówiła Lizzy
Kobieta zdziwiła się niemniej niż wczoraj Stöckl, tyle, że ona jako psycholog umiała ukryć swoje zszokowanie.
- Należysz do odważnych – dodała – Ale ja lubię odważnych. – i uśmiechnęła się.
Miała około 40 lat, była wysoka jak tyczka, miała rude, lekko pofalowane włosy i ciepłą twarz z pierwszymi, ledwie zauważalnymi zmarszczkami. Wzbudzała zaufanie. Nic dziwnego, że udało jej się utrzymywać pracę psychologa kadry norweskiej przez ponad 10 lat. Dziwniejsze było to, że rezygnuje z tej pracy z własnej woli.
- Miło mi to słyszeć – odpowiedziała
- Cóż Lizzy, wydaje się, że masz wszystkie niezbędne umiejętności do tej pracy. Pozwól, że Cię nieco wtajemniczę.
- Dzień dobry – powiedziała, wchodząc do gabinetu swojej przełożonej
- Dzień dobry Elizabeth – powiedziała uprzejmie pani Grongstad – Miło Cię poznać.
- Wolę jak będzie mi pani mówiła Lizzy
Kobieta zdziwiła się niemniej niż wczoraj Stöckl, tyle, że ona jako psycholog umiała ukryć swoje zszokowanie.
- Należysz do odważnych – dodała – Ale ja lubię odważnych. – i uśmiechnęła się.
Miała około 40 lat, była wysoka jak tyczka, miała rude, lekko pofalowane włosy i ciepłą twarz z pierwszymi, ledwie zauważalnymi zmarszczkami. Wzbudzała zaufanie. Nic dziwnego, że udało jej się utrzymywać pracę psychologa kadry norweskiej przez ponad 10 lat. Dziwniejsze było to, że rezygnuje z tej pracy z własnej woli.
- Miło mi to słyszeć – odpowiedziała
- Cóż Lizzy, wydaje się, że masz wszystkie niezbędne umiejętności do tej pracy. Pozwól, że Cię nieco wtajemniczę.
Pół godziny później znała już wszystkie informacje, jakie były jej potrzebne.
Poznała pracowników biura, którzy mieli jej pomagać, dostała też karty skoczków, skrupulatnie uzupełniane przez Linde ostatnie 10 lat. Miała je przejrzeć, ale omijać wielkim łukiem ich osobiste wyznania. Było to coś, co mieli i powinni mieć – prawo do prywatności.
Lizzy zastosowała się do poleceń bo to, że była odważna wcale nie oznaczało, że była nieposłuszna. Dodatkowy bonus, jaki otrzymała to małe biuro na końcu korytarza. Miała tam co prawda tylko szafkę, biurko i 2 krzesła, ale i tak robiło wrażenie.
„W końcu każdy by chciał tu być, a jestem ja.” Pomyślała.
Zostawiła jednak rozmyślania na później i zabrała się za dokumenty. Przejrzała krótkie podsumowanie ostatnich miesięcy.
Pierwszy, jakiego złapała. Johann André Forfang. Miły, otwarty, czasami poważnie się wścieka. Nie lubi mówić o sobie…
Anders Fannemel. Ciepły, zmiennie: raz wylewny, raz tajemniczy…
Daniel-André Tande. Zabawny i rozmowny. Najbardziej optymistyczny z całej reprezentacji…
Ostatnia karta zaciekawiła ją najbardziej.
Kenneth Gangnes. Wspierający reprezentację, wierzy w drużynę. Sentymentalny i nieufny…
Zdziwiło ją, że takie rzeczy zapisane są w karcie pod nazwiskiem najlepszego norweskiego skoczka tegorocznego sezonu.
Widocznie powinna być dużo bardziej czujna i bacznie obserwować ich wszystkich.
Zrzuciła karty z biurka i zainteresowała się tymi starszymi. Przez kolejną godzinę czytała o lękach i dziwnych przesądach Andersa Jacobsena i Runa Velty.
Poznała pracowników biura, którzy mieli jej pomagać, dostała też karty skoczków, skrupulatnie uzupełniane przez Linde ostatnie 10 lat. Miała je przejrzeć, ale omijać wielkim łukiem ich osobiste wyznania. Było to coś, co mieli i powinni mieć – prawo do prywatności.
Lizzy zastosowała się do poleceń bo to, że była odważna wcale nie oznaczało, że była nieposłuszna. Dodatkowy bonus, jaki otrzymała to małe biuro na końcu korytarza. Miała tam co prawda tylko szafkę, biurko i 2 krzesła, ale i tak robiło wrażenie.
„W końcu każdy by chciał tu być, a jestem ja.” Pomyślała.
Zostawiła jednak rozmyślania na później i zabrała się za dokumenty. Przejrzała krótkie podsumowanie ostatnich miesięcy.
Pierwszy, jakiego złapała. Johann André Forfang. Miły, otwarty, czasami poważnie się wścieka. Nie lubi mówić o sobie…
Anders Fannemel. Ciepły, zmiennie: raz wylewny, raz tajemniczy…
Daniel-André Tande. Zabawny i rozmowny. Najbardziej optymistyczny z całej reprezentacji…
Ostatnia karta zaciekawiła ją najbardziej.
Kenneth Gangnes. Wspierający reprezentację, wierzy w drużynę. Sentymentalny i nieufny…
Zdziwiło ją, że takie rzeczy zapisane są w karcie pod nazwiskiem najlepszego norweskiego skoczka tegorocznego sezonu.
Widocznie powinna być dużo bardziej czujna i bacznie obserwować ich wszystkich.
Zrzuciła karty z biurka i zainteresowała się tymi starszymi. Przez kolejną godzinę czytała o lękach i dziwnych przesądach Andersa Jacobsena i Runa Velty.
- Elizabeth! – Alexander Stöckl wpakował do jej biura jak dziki.
Był czwartek, a ona siedziała w swoim biurze, czytając po raz kolejny dokumentację, robiąc notatki.
- Tak? – Lizzy nie mogła się nie uśmiechnąć na jego widok. Nic na to nie poradziła, że ten facet śmieszył ją samą obecnością. Poza tym bardzo go drażniło, że jest Niemką. A sam był Austriakiem, wielki Norweg.
- Nie rób głupich min! – rozkazał, przez co ona prawie nie pękła z rozbawienia. Powstrzymała się jednak jak na dobrego psychologa przystało. – Bądź za 5 minut na dole! Mamy spotkanie pracowników, wyjeżdżających jutro do Engelberg.
Lizzy przypomniała sobie jak Linda Grongstad mówiła, że będzie miała okazję do uczestnictwa w rozmowie psychologicznej przed następnymi zawodami i bardzo się z tego cieszyła. Ale czy była gotowa? Jedyne, co zrobiła to przeczytanie ich kart i nauka z Lindą, jak zachowywać się podczas pogadanek. Czy to nie za mało? Zwyczajnie się bała.
Posłuszna jednak szefowi wstała i skierowała się na dół. Spotkała tam pracowników technicznych takich jak Fred i Victor, którzy zostali jej przedstawieni pierwszego dnia.
- Cześć – zaczepiła ją Astrid, asystentka wspaniałego szefa Lizzy. Była niewiele starsza od niej.
- Cześć – odpowiedziała i rozejrzała się – Rety, czy zawsze jest takie zamieszanie przed wyjazdem?
- Zwykle – Astrid wzruszyła ramionami – Każdy konkurs to wielka szansa, a my musimy być na niego przygotowani. Uwierz, że pan Stöckl wie, co robi.
- Nie wątpię
Nagle na środku sali, w której się zebrali stanął pan Alexander i zamilkły wszelkie rozmowy.
- Posłuchajcie moi drodzy, Engelberg to kolejna okazja naszej reprezentacji – zaczął mówić – Jutro lecimy tam z samego rana. Po zameldowaniu się w hotelu, wszyscy spotykamy się przy skoczni. Dostaniecie swoje ostatnie obowiązki przed konkursem i liczę na jak najlepsze ich wykonanie. Przypominam, że zabrania się wam przewożenia…
Trener zaczął omawiać szczegóły, ale Lizzy nie była tym zainteresowana. Na koniec jego monologu wyłapała jedynie zdanie:
- Wierzę, że nam się uda, w końcu jesteśmy zespołem, najlepszym zespołem.
Potem otrzymała plan i wszyscy się rozeszli.
- 6.00 rano wylot? – spytała z niedowierzaniem – A skoczkowie nie powinni się przypadkiem wyspać? Taki wczesny lot jest męczący.
- Oni są już na miejscu – odpowiedział Victor, również przeglądając plan.
- Ale jak to? – była zdziwiona odpowiedzią.
- Pan Stöckl wysłał ich wcześniej, by mogli pożądanie wypocząć przed konkursem – dodała Astrid – Czasami tak robi. Przyzwyczaisz się.
Lizzy pokiwała głową na znak, że rozumie i dokończyła czytanie planu.
2. 8.20 – odprawa i przejazd do hotelu
3. 10.00 – zameldowanie się w hotelu
4. 11.00 – spotkanie pod skocznią w budynku nr.3
5. 11.30 – 15.00 – przygotowania do zawodów
Był czwartek, a ona siedziała w swoim biurze, czytając po raz kolejny dokumentację, robiąc notatki.
- Tak? – Lizzy nie mogła się nie uśmiechnąć na jego widok. Nic na to nie poradziła, że ten facet śmieszył ją samą obecnością. Poza tym bardzo go drażniło, że jest Niemką. A sam był Austriakiem, wielki Norweg.
- Nie rób głupich min! – rozkazał, przez co ona prawie nie pękła z rozbawienia. Powstrzymała się jednak jak na dobrego psychologa przystało. – Bądź za 5 minut na dole! Mamy spotkanie pracowników, wyjeżdżających jutro do Engelberg.
Lizzy przypomniała sobie jak Linda Grongstad mówiła, że będzie miała okazję do uczestnictwa w rozmowie psychologicznej przed następnymi zawodami i bardzo się z tego cieszyła. Ale czy była gotowa? Jedyne, co zrobiła to przeczytanie ich kart i nauka z Lindą, jak zachowywać się podczas pogadanek. Czy to nie za mało? Zwyczajnie się bała.
Posłuszna jednak szefowi wstała i skierowała się na dół. Spotkała tam pracowników technicznych takich jak Fred i Victor, którzy zostali jej przedstawieni pierwszego dnia.
- Cześć – zaczepiła ją Astrid, asystentka wspaniałego szefa Lizzy. Była niewiele starsza od niej.
- Cześć – odpowiedziała i rozejrzała się – Rety, czy zawsze jest takie zamieszanie przed wyjazdem?
- Zwykle – Astrid wzruszyła ramionami – Każdy konkurs to wielka szansa, a my musimy być na niego przygotowani. Uwierz, że pan Stöckl wie, co robi.
- Nie wątpię
Nagle na środku sali, w której się zebrali stanął pan Alexander i zamilkły wszelkie rozmowy.
- Posłuchajcie moi drodzy, Engelberg to kolejna okazja naszej reprezentacji – zaczął mówić – Jutro lecimy tam z samego rana. Po zameldowaniu się w hotelu, wszyscy spotykamy się przy skoczni. Dostaniecie swoje ostatnie obowiązki przed konkursem i liczę na jak najlepsze ich wykonanie. Przypominam, że zabrania się wam przewożenia…
Trener zaczął omawiać szczegóły, ale Lizzy nie była tym zainteresowana. Na koniec jego monologu wyłapała jedynie zdanie:
- Wierzę, że nam się uda, w końcu jesteśmy zespołem, najlepszym zespołem.
Potem otrzymała plan i wszyscy się rozeszli.
- 6.00 rano wylot? – spytała z niedowierzaniem – A skoczkowie nie powinni się przypadkiem wyspać? Taki wczesny lot jest męczący.
- Oni są już na miejscu – odpowiedział Victor, również przeglądając plan.
- Ale jak to? – była zdziwiona odpowiedzią.
- Pan Stöckl wysłał ich wcześniej, by mogli pożądanie wypocząć przed konkursem – dodała Astrid – Czasami tak robi. Przyzwyczaisz się.
Lizzy pokiwała głową na znak, że rozumie i dokończyła czytanie planu.
2. 8.20 – odprawa i przejazd do hotelu
3. 10.00 – zameldowanie się w hotelu
4. 11.00 – spotkanie pod skocznią w budynku nr.3
5. 11.30 – 15.00 – przygotowania do zawodów
Jak Lizzy wróciła do domu, rzuciła okiem na Green Tea, wiedząc, że musi ją zostawić sąsiadce.
Zaczęła się pakować, była bardzo podekscytowana.
„To stanie się jutro.”
„Jutro poznam tych, dla których mam być oparciem.”
Zaczęła się pakować, była bardzo podekscytowana.
„To stanie się jutro.”
„Jutro poznam tych, dla których mam być oparciem.”
4.
- Witaj na szwajcarskiej ziemi, Lizzy – powiedziała Astrid, gdy wyszli z budynkami lotniska w Bernie. Przed nimi jeszcze jazda autokarem do Engelberg. A potem? Zapewne multum innych czynności.
- Dzięki – odpowiedziała, zestresowana jak jeszcze nigdy. Udała się na swoje miejsce w podstawionym busie i czekała na to, co ma nadejść.
- Witaj na szwajcarskiej ziemi, Lizzy – powiedziała Astrid, gdy wyszli z budynkami lotniska w Bernie. Przed nimi jeszcze jazda autokarem do Engelberg. A potem? Zapewne multum innych czynności.
- Dzięki – odpowiedziała, zestresowana jak jeszcze nigdy. Udała się na swoje miejsce w podstawionym busie i czekała na to, co ma nadejść.
Po rozpakowaniu paru ubrań w szafkach hotelowych
Lizzy zerknęła na zegar. Po odświeżającym prysznicu czuła się jak
nowonarodzona. Jej relaks nie trwał jednaj długo. Odkryła, że za moment
11.00 i Stöckl zabije ją jeśli się spóźni chociaż o sekundę. Wyskoczyła
jak poparzona z hotelu, narzucając na sweter kurtkę i popędziła prosto
do budynku nr.3. Miała przed sobą, na oko 2- minutowy bieg i 4 minuty
czasu.
Dała w długą, biegnąc wzdłuż skoczni. Biały śnieg przylepiał się do jej butów, a długie, ciemne włosy zasłaniały oczy. W ten sposób gnała przez Engelberg przyszła psycholog norweskich skoczków.
Aż nagle, teatralne wręcz, wywaliła się twarzą, pokrytą włosami na śnieg. Gdy się podniosła i odgarnęła swoje kudły, odkryła, że to nie ona odpowiada za upadek. Stał przed nią zakapturzony chłopak i wpatrywał w nią zza czarnych okularów.
- Przepraszam – powiedział po angielsku i pomógł jej się podnieść.
- Zdarza się – machnęła ręką i otrzepała swoją nową narciarską kurtkę. Kupiła ją specjalnie do pracy. I wtedy jej się przypomniało, że właśnie w tym celu biegła. – O nie! Spóźnię się! – krzyknęła – Muszę iść – powiedziała i zostawiła nieznajomego.
Rzuciła się biegiem. Miała jeszcze kawałek drogi i niecałe 2 minuty na jej pokonanie. Wtedy poczuła, że ktoś biegnie obok niej.
- Nieładnie tak zostawiać innych – powiedział, dysząc ten sam chłopak, który przed chwilą ją przewrócił.
- Nie pytałam się, czy to ładnie czy nie. Spieszy mi się. – odpowiedziała z trudem, lekko podirytowana.
- To spieszy nam się w tym samym kierunku – powiedział stanowczo
Do końca drogi już żadne z nich się nie odezwało, gdyż było to zbyt męczące. Gdy byli pod budynkami Lizzy postanowiła zwolnić i sprawdzić, do którego udaje się ten dziwny chłopak.
Ku zdumieniu, stanął przy tych samych drzwiach co ona. Oboje nieco zmieszani weszli do środka.
Natychmiast zajęła miejsce obok Freda, oddalając się jak tylko można od jej biegowego kolegi. Widziała, że ten wszedł do innego pomieszczenia. Pomyślała, że to pewnie jakiś pomocnik Stöckla i przeżegnała się, błagając by nie musiała z nim współpracować.
- Gdzieś ty była? – zapytał Fred
- Nieważne. Najważniejsze, że jestem
- Cała mokra – włączył się Victor
- O tym nawet nie wspominajcie – poprosiła
Gdy wypowiada te słowa do sali wszedł Alexander S. Przeprowadził kolejny wykład na temat mocy ich teamu i potem kazał Astrid rozdać karty z obowiązkami na popołudnie. Na karcie Lizzy było napisane:
1. 11.40 – spotkanie terapeutyczne z Lindą Grongstad i reprezentacją.
2. 14.30 – krótką terapia motywujące z Lindą Grongstad i reprezentacją.
Nie był to wymagający plan, co ją ucieszyło.
- Zabierajcie się do pracy – zakończył Stöckl i odszedł.
Na nowo zapanowała wrzawa. Lizzy postanowiła dobrze wypaść na pierwszej terapii, dlatego ruszyła korytarzem w poszukiwaniu pokoju Lindy. Nie zaszła daleko bo drzwi przed nią uchyliły i o mało co nie dostała w nos.
- Ach te twoje przytrafunki – usłyszała nad swoją głową. Bez patrzenia zorientowałam się, że to ten dziwny chłopak, którego poznała niespełna pół godziny temu.
Podniosła głowę i powiedziała:
- Zabawne, ale zawsze zdarzają mi się z twojej winy
Przyjrzała mu się. Nie widziała go dobrze wcześniej, ale teraz mogła to nadrobić. Był naprawdę przystojny. Miał owalną twarz i krótkie blond włosy. A jego ciemno błękitne oczy doprowadziły Lizzy niemal do obłędu. Dodatkowo, miała wrażenie, że nie widzi go pierwszy raz.
- Widocznie musisz na mnie uważać – odpowiedział
- Och, Lizzy właśnie Cię szukałam. Musimy jeszcze raz porozmawiać. – po chwili poczuła jak Linda ciągnie ją za ramię. Ale ona nadal stała przed nim, próbując wymyślić ripostę.
- Zaraz przyjdę, obiecuję – odpowiedziała
Gdy Linda ominęła drzwi i zobaczyła jej towarzysza, uśmiechnęła się:
- Widzę, że poznałaś już Kennetha. Mam nadzieję, że będzie się wam dobrze współpracować.
Oboje zrobili zdziwiona miny, a Lizzy zrobiło się głupio, że nie rozpoznała norweskiego mistrza. Biegła tu, a teraz stała i rozmawiała z Kennethem Gangnesem. Tym, którego niezliczoną ilość razy oglądała w telewizji.
- Jak to współpracować? – spytał niemniej zszokowany niż ona.
- Lizzy już wkrótce zajmie moje miejsce i zostanie waszym psychologiem. Dziś przedstawię wam ją oficjalnie na spotkaniu.
Kenneth wykrzywił twarz i powiedział pewnie:
- Nie zgadzam się. Nie możesz odejść Linda.
- Mój drogi, musisz jej zaufać
Popatrzył na Lizzy i pokiwał przecząco głową.
- To ty jesteś naszym psychologiem
- Jeszcze – dodała z uśmiechem
Pociągnęła Lizzy za sobą, a ta się nie opierała.
Pomyślała natomiast: „Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.”
~~~
Jest! Trzeci fragment napisany. Zachęcam do komentowania, jestem ciekawa waszej opinii.
Carmen
Dała w długą, biegnąc wzdłuż skoczni. Biały śnieg przylepiał się do jej butów, a długie, ciemne włosy zasłaniały oczy. W ten sposób gnała przez Engelberg przyszła psycholog norweskich skoczków.
Aż nagle, teatralne wręcz, wywaliła się twarzą, pokrytą włosami na śnieg. Gdy się podniosła i odgarnęła swoje kudły, odkryła, że to nie ona odpowiada za upadek. Stał przed nią zakapturzony chłopak i wpatrywał w nią zza czarnych okularów.
- Przepraszam – powiedział po angielsku i pomógł jej się podnieść.
- Zdarza się – machnęła ręką i otrzepała swoją nową narciarską kurtkę. Kupiła ją specjalnie do pracy. I wtedy jej się przypomniało, że właśnie w tym celu biegła. – O nie! Spóźnię się! – krzyknęła – Muszę iść – powiedziała i zostawiła nieznajomego.
Rzuciła się biegiem. Miała jeszcze kawałek drogi i niecałe 2 minuty na jej pokonanie. Wtedy poczuła, że ktoś biegnie obok niej.
- Nieładnie tak zostawiać innych – powiedział, dysząc ten sam chłopak, który przed chwilą ją przewrócił.
- Nie pytałam się, czy to ładnie czy nie. Spieszy mi się. – odpowiedziała z trudem, lekko podirytowana.
- To spieszy nam się w tym samym kierunku – powiedział stanowczo
Do końca drogi już żadne z nich się nie odezwało, gdyż było to zbyt męczące. Gdy byli pod budynkami Lizzy postanowiła zwolnić i sprawdzić, do którego udaje się ten dziwny chłopak.
Ku zdumieniu, stanął przy tych samych drzwiach co ona. Oboje nieco zmieszani weszli do środka.
Natychmiast zajęła miejsce obok Freda, oddalając się jak tylko można od jej biegowego kolegi. Widziała, że ten wszedł do innego pomieszczenia. Pomyślała, że to pewnie jakiś pomocnik Stöckla i przeżegnała się, błagając by nie musiała z nim współpracować.
- Gdzieś ty była? – zapytał Fred
- Nieważne. Najważniejsze, że jestem
- Cała mokra – włączył się Victor
- O tym nawet nie wspominajcie – poprosiła
Gdy wypowiada te słowa do sali wszedł Alexander S. Przeprowadził kolejny wykład na temat mocy ich teamu i potem kazał Astrid rozdać karty z obowiązkami na popołudnie. Na karcie Lizzy było napisane:
1. 11.40 – spotkanie terapeutyczne z Lindą Grongstad i reprezentacją.
2. 14.30 – krótką terapia motywujące z Lindą Grongstad i reprezentacją.
Nie był to wymagający plan, co ją ucieszyło.
- Zabierajcie się do pracy – zakończył Stöckl i odszedł.
Na nowo zapanowała wrzawa. Lizzy postanowiła dobrze wypaść na pierwszej terapii, dlatego ruszyła korytarzem w poszukiwaniu pokoju Lindy. Nie zaszła daleko bo drzwi przed nią uchyliły i o mało co nie dostała w nos.
- Ach te twoje przytrafunki – usłyszała nad swoją głową. Bez patrzenia zorientowałam się, że to ten dziwny chłopak, którego poznała niespełna pół godziny temu.
Podniosła głowę i powiedziała:
- Zabawne, ale zawsze zdarzają mi się z twojej winy
Przyjrzała mu się. Nie widziała go dobrze wcześniej, ale teraz mogła to nadrobić. Był naprawdę przystojny. Miał owalną twarz i krótkie blond włosy. A jego ciemno błękitne oczy doprowadziły Lizzy niemal do obłędu. Dodatkowo, miała wrażenie, że nie widzi go pierwszy raz.
- Widocznie musisz na mnie uważać – odpowiedział
- Och, Lizzy właśnie Cię szukałam. Musimy jeszcze raz porozmawiać. – po chwili poczuła jak Linda ciągnie ją za ramię. Ale ona nadal stała przed nim, próbując wymyślić ripostę.
- Zaraz przyjdę, obiecuję – odpowiedziała
Gdy Linda ominęła drzwi i zobaczyła jej towarzysza, uśmiechnęła się:
- Widzę, że poznałaś już Kennetha. Mam nadzieję, że będzie się wam dobrze współpracować.
Oboje zrobili zdziwiona miny, a Lizzy zrobiło się głupio, że nie rozpoznała norweskiego mistrza. Biegła tu, a teraz stała i rozmawiała z Kennethem Gangnesem. Tym, którego niezliczoną ilość razy oglądała w telewizji.
- Jak to współpracować? – spytał niemniej zszokowany niż ona.
- Lizzy już wkrótce zajmie moje miejsce i zostanie waszym psychologiem. Dziś przedstawię wam ją oficjalnie na spotkaniu.
Kenneth wykrzywił twarz i powiedział pewnie:
- Nie zgadzam się. Nie możesz odejść Linda.
- Mój drogi, musisz jej zaufać
Popatrzył na Lizzy i pokiwał przecząco głową.
- To ty jesteś naszym psychologiem
- Jeszcze – dodała z uśmiechem
Pociągnęła Lizzy za sobą, a ta się nie opierała.
Pomyślała natomiast: „Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.”
~~~
Jest! Trzeci fragment napisany. Zachęcam do komentowania, jestem ciekawa waszej opinii.
Carmen
coś niesamowitego! To opowiadanie jest coraz ciekawsze. Trzymaj ten poziom bo jak na razie jest super. i coś mi sie wydaje ze to wlasnie Kenneth bedzie miał tu duza role. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZachęcam Cię do dalszego czytania. Chętnie też poznam twoją opinię o kolejnych fragmentach.
UsuńKenneth! Czyli to on jest męskim bohaterem. Ale co on taki nieufny wobec Lizzy? xxx
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie, ale jeżeli z nami zostaniesz wkrótce poznasz odpowiedź. Pozdrawiam XXX
Usuń