niedziela, 7 lutego 2016

Nowy Początek - część 1


PROLOG
-Wyjeżdżam do Paryża – choć zdziwiły mnie moje własne słowa wiedziałam, że w tym momencie są tymi najwłaściwszymi czekałam aż się odezwą, aż zaczną mnie przekonywać, że nie powinnam wyjeżdżać, że tu jest mój domu. Ale nic takiego nie nastąpiło wychodzi na to, że oni czasem więcej rozumieją niż mi się wydaje.
Co mnie zdziwiło, nie płakałam. Nie uroniłam również żadnej łzy w poduszce wieczorem. Gdy byłam sama w pustym mieszkaniu żadnej w drodze następnego dnia na lotnisko do Paryża, żadnej w trakcie 2h lotu. Żadnej. To do końca uświadomiło mi, że podjęłam dobrą decyzje. Już nic mnie tu nie trzymało, już nic ani nikt. Coś się kończy, coś się zaczyna te słowa świetnie określały moment mojego życia. Po studiach dostałam ofertę dobrej pracy w Paryżu i choć wiązało to się z wyjazdem zastanawiałam się może z pól minuty, ponieważ perspektywa Świat Bożego Narodzenia wakacji i deszczowych dni w tym pięknym mieście była spełnieniem moich marzeń.
W PARYŻU
Samochód odebrałam już po godzinie od mojego przyjazdu jechałam oglądając za oknem Wieża Eiffla, przejeżdżałam koło łuku triumfalnego i choć powinnam być szczęśliwa nie potrafiłam, ale podobno nie można być szczęśliwy można tylko poczuć szczęście, Jednak w tamtym momencie poczułam jedynie smutek.
TRZY LATA WCZEŚNIEJ
Siedziałam właśnie na ławce jedząc, moją ulubioną watę cukrową od której uzależniłam się będąc na studiach. Czekałam na Tośkę ponieważ, byłyśmy umówione na kawę jednak oczywiście się spóźniała i to już od 30 min. Kiedyś tam samo się wszędzie spóźniałam, jednak prawnicze studia sprawiły, że zaczęłam bardziej organizować swój czas, stałam się bardziej odpowiedzialna. Na szczęście Tośka wreszcie przyszła, ale nie była sama tylko ze swoim kundlem czy raczej gigantem którego, choć nie mogę tego pojąć nazwała fasolka. Mi się ta nazwa zawsze kojarzyła z czymś małym jednak jej pies nie należał do małych. Był Bernardynem a te psy najczęściej mieszkają w górach. Jednak moja droga koleżanka wyprowadzając się ze swojego domu rodzinnego nie mogła nie zabrać ze sobą swojego najdroższego przyjaciela i tak od półtora roku ten pies stał się moim największym koszmarem. Nasze mieszkanie które wspólnie wynajmujemy wiecznie jest brudne, moje łóżko wiecznie zajęte, bo choć tego nie rozumiem to właśnie u mnie mu się najlepiej śpi a w ramach tego ze Tośka sprząta i gotuje to ja muszę wychodzić na spacery z psem który, o ironio losu nie należy do mnie. Życie.
- Cześć przepraszam za spóźnienie ale Fasolka sprawiała problemy mam nadzieję że się nie gniewasz.
- Nie spokojnie dopiero przyszłam jakieś 30 min temu.
- O to super czyli nie czekałaś długo – tak nie zrozumiała mojego dowcipu.
Z Tośką zmam się od 2 lat poznałyśmy się w dość nie typowej sytuacji, ale bądźmy szczerzy całe moje życie to dość nietypowa sytuacja, idzie się przyzwyczaić w każdym razie.
DWA LATA WCZEŚNIEJ
A może to był jednak błąd, może powinnam jak wszyscy moi znajomi pójść na uczelnie w Warszawie a nie wyjeżdżać do innego miasta gdzie nie znam nikogo i łudzić się że, to najlepsze wyjście i co z tego że, tu rzeczywiście mają najlepszy wydział prawa w Warszawie też są dobre. No ale trudno skoro już tu jestem nie będę się załamywać trzeba odebrać plan lekcji i mieć nadzieje że, jakoś się ułoży tak nadzieja to ostatnie co mi zostało. Spacerowałam sobie właśnie wśród półek w Rossmanie, bo w drodze na uczelnie rzucił mi się w oczy. Upatrzyłam sobie z daleko mój ulubiony lakier na który polowałam już od dłuższego czasu, gdy jakaś wariatka z psem uprzedziła mnie jednocześnie taranując .
-Przepraszam, ale ja pierwsza zauważyłam ten lakier– powiedziałam gdy dźwignęłam się z podłogi.
- Coś mi się nie wydaje– powiedziała nieznajoma. Już miałam wdać się z nią w awanturę gdy zobaczyłam wystające papiery mojej uczelni z jej torebki.
- Studiujesz na LM?
- Nie dopiero zaczynam pierwszy rok a co? – powiedziała nieufnie
- Bo ja też jestem a właściwie będę od jutra studentką prawa – powiedziałam.
- Żartujesz?
- Nie a co.
- Bo ja też a to ci niespodzianka – obie się zaśmiałyśmy.
- A tak w ogóle to jestem Teodora, a to fasolka
- Cześć miło poznać – ja również się przedstawiłam- a co z lakierem?
- Możemy kupić na spółkę.
Tak mniej więcej wyglądało nasze pierwsze spotkanie. Bardzo szybko okazało się że, z Tośką nie zginę w mieście ponieważ, znała je jak własną kieszeń a właściwie to co było najważniejsze czyli fajne kluby , kawiarnie parki centra handlowe oraz mój ukochany empik. Zaprzyjaźniłyśmy się i po pierwszym semestrze stwierdziłyśmy że, możemy wyprowadzić się z akademika i zamieszkać w kawalerce we dwie a, właściwie we trzy z Fasolką. Dorywcza praca kelnerki sprawiła że, miałyśmy na chleb oraz zaowocowała nowymi znajomościami i świetną zabawą po pracy. W trzech słowach szalone życie studentek.
W PARKU
- Daj trochę tej waty.
- Jasne wybacz że cię nie poczęstowałam.
- Spokojnie nic się nie stało wybaczone prawda Fasolka – oczywiście psa też musiała poczęstować, a jakże by inaczej.
- I co z rodzicami wszystko w porządku –spytałam się.
- Właśnie nie, dlatego miałabym do ciebie prośbę zajęłabyś się Fasolką, a ja bym pojechała do rodziców na pare dni. Trochę się martwię, niby to był zwykły niegroźny wypadek, mała stłuczka, ale mama nie jest najmłodsza i…
- Jasne nie ma problemu jedź.
- Dziękuje ci bardzo. To ja będę lecieć może jeszcze uda mi się zdążyć na następny pociąg.Jeszcze raz bardzo ci dziękuje – i tyle ją widziałam i znowu zostałam sam z tym psem.
Oczywiście musiałam mu dać jeszcze trochę waty, bo inaczej sam się poczęstuje, a to łakomczuk.
- Choć Fasolka idziemy mam dosyć siedzenia tu.
Musiałam jeszcze wstąpić po jakieś bułki do sklepu bo, skoro nie ma Tośki to i nie ma kolacji.
Szlam chodnikiem nie myśląc nad niczym konkretnym aż, nagle Fasolka z całej siły zaczęła biec i wyobraźcie sobie taką scenę. Ja na 7 centymetrowych obcasach, w obcisłych spodniach, koszuli i dużej torebce biegnąca za psem który, rozchlapywał wodę z kałuży. Taranował ludzi i to dlaczego bo, zobaczył ptaszka. Nie to nie dzieje się naprawdę. W pewnym momencie poczułam uderzenie głową w coś ciężkiego. Podnoszę nią do góry a, tam spoglądają na mnie brązowe ogromne i lekko zdziwione oczy.
PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ
Kiedy weszłam do swojego nowego mieszkania. Trzeba było się rozpakować i odświeżyć póki, byłam czymś zajęta było ok bo, nie miałam kiedy myśleć. Wcześniej byłam wśród ludzi więc, też nie czułam się samotna jednak tam w Paryżu mieście miłość popłynęła mi jedna łza. Jednak nie pozwoliłam aby leciało ich więcej szybko się ogarnęłam i poszłam do najbliższego sklepu do którego, będę chodzić przez najbliższe 4 lata.Mieszkałam w starej kamienicy na przedmieściach Paryża i jak dla mnie było to idealne miejsce. Od pani która, wynajęła mi to mieszkanie dowiedziałam się że, jakieś 8 min stąd jest piekarnia którą, prowadzi starsza miła ale, specyficzna kobieta. Nie mając innej alternatywy poszłam do u Julliett. Julliett jak się okazało była w mniej więcej wieku mojej babci. Miała druciane okulary, siwe, średniej długości kręcone włosy oraz fioletowy szal Była bardzo niziutka i szczupła niczym zapałka. Miało się wrażenie że, jakiś większy podmuch wiatru mógłby ją przewrócić. A sama piekarnia była co najmniej osobliwa, jednak klimatyczna pachniało tam słynnymi bagietkami, drożdżówkami z powidłami śliwkowym oraz rogalami z czekoladą. Samo pomieszczenie było bordowe z domieszką ciemnego brązu. Ale co było najdziwniejsze, to muzyka leciały tam na przemian piękne francuskie piosenki, z hitami Elvisa Presleya.
SMUTNO CI Z OCZU PATRZY DZIECINKO
Kiedy tylko weszłam do sklepu zaatakowała mnie i to dosłownie właścicielka, próbując na siłę wcisnąć mi swój specjał powidła śliwkowe.
-Ależ kochana w całym Paryżu, co ja mówię w całej Francji nie znajdziesz lepszych powideł. Uwierz starej doświadczonej życiem kobiecinie.
- Na pewno ma pani racje jednak nie przyszłam tu po nie może następnym razem. Ma pani jakiś chleb czy coś w tym rodzaju.
- Ależ oczywiście kochana jaki sobie życzysz? Z makiem, kaszą, słonecznikiem czy jagodami albo może razowy z ziarnami Przepraszam,kochana że, tak mało wyboru ale już po 18.
- Spokojnie, wystarczy razowy.
- A ty przypadkiem nie jesteś od Kataliny?
- Tak zgadła pani aż tak bardzo słychać obcy akcent.
- Ależ nie kochanieńka, akcent masz très chic.
- Dziękuje, ale w takim razie skąd pani wiedziała?
- Och kochana to było widać gdy weszłaś. To lekkie przerażenie to że nie wiedziałaś co lepsze wejść tu czy zmykać gdzie pieprz rośnie oraz uroda francuski mają inne rysy twarzy.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc, tylko się głupkowato się uśmiechnęłam.
- Kochaniutka na pewno nie chcesz moich powideł zaręczam że, są najlepszej jakości.
- Nie naprawdę ale, bardzo dziękuje. Merci.
- Dobrze kochana w takim razie dam ci radę tak na powitanie. Miej otwarte oczy i serce. Paryż to miejsce gdzie przydarzają się niezapomniane rzeczy ale, tylko tym osobom które mają otwartą duszę.
- Bardzo dziękuję ale jak na razie chcę chyba po prostu odpocząć. A Paryż zacznę podbijać dopiero od jutra jak pani pozwoli- nie powiem troszkę kpiłam ale, przyznacie mi racie gadała jak jakaś wróżka.
- Kochanieńka nie śmiej się. Już trochę przeżyłam i umiem rozpoznać ludzi w mig, a tobie ewidentnie smutno z oczu patrzy dziecino.
- Przesadza pani jak mi może smutno patrzeć z oczu. Jak mam wymarzoną prace małe mieszkano i to jeszcze w Paryżu. Teraz spełniają się moje marzenia.
- Może i tak nie przeczę dziecinko ale twoja dusza cierpi i nie ważne co będziesz chciała mi wmówić, a przede wszystkim sobie. Jak nie zapomnisz nie wybaczysz ludziom, to nigdy nie znajdziesz spokoju ale teraz kochana muszę cię wyprosić zamykamy au revoir.
I znikła niczym wróżka.
TRZY LATA WCZEŚNIEJ
-Mówię ci dosyć nic nie robisz tylko pracujesz – już od godziny próbowałam wyciągnąć Tośkę na koncert ale, była wyjątkowo oporna.
- Idź sam ja nie jestem w nastroju do zabawy.
-Jasne lepiej się tu zaszyj i płacz do poduszki. Tak masz racje to zdecydowanie lepsza opcja. Jeszcze włącz sobie romansidło, weź bitą śmietanę, lody z popcornem czy co tam chcesz. Przytyj a, wtedy jeszcze przyznam rację temu dupkowi że dobrze zrobił rozstając się z tobą.
- Możesz przestać – Tośka spojrzała na mnie z wyrzutem- Wiesz że, ja go ciągle kocham.
- Kocham, kocham to takie przereklamowane słowo. Jesteśmy młode trzeba się bawić a rozczulać się nad sobą i dziergać będziemy na starość- mówiąc to wymownie spojrzałam na dziergane skarpetki które, miała na nagach.
- Też coś nie odpuścisz mi co?
- Cieszę się że wreszcie zrozumiałaś.
W KLUBIE
- A właściwie dlaczego tak bardzo chciałaś przyjść na ten koncert jak on Seaul.
- NIE Seaul, tylko Sil ignorantko.
- Oj tam podobnie nie rzucaj się tak podoba ci się czy co?
-Widzę że komuś się humorek poprawił.
- Nie przypominaj póki, o tym nie myślę to się jeszcze jakoś się trzymam.
- Cześć skarbie, Tośka – mówiąc to Jeremi pocałował mnie w policzek.
- Hejka kochanie, Radek o i jest Andy widzisz Tośka nie będziemy się nudzić.
- To co panienki po tequili – spytał się najbardziej rozrywkowy student prawa Andy.
- Nie ja podziękuje- powiedziała Tośka.
- Nie daj się prosić Tosiu,
- Bo wybiorę Zosię i nie będzie w porząsiu,
- noc jeszcze młoda, a miasto duże
- Możemy poskakać w kałuże, już ci służę
- Alkoholu mało, parkiet duży
- Będziemy tańczyć aż ci pękną rajtuzy
- Choć ze mną on aż, ciebie błaga
- Spokojnie nie jesteś łamaga
- Bo pomyśle że, brak ci odwagi
- Abyś postawiła na nim swoje nogi
choć choć choć- tak dobrze się zorientowaliście Andy kocha się w Tośce ale, ona tego nie dostrzega. Podobno miłość jest ślepa chociaż według mnie razem wyglądają pięknie. Obydwoje wysocy: on zgaszony blondyn, ona brunetka tylko charakterki wybuchowe. Pięć minut nie potrafią wytrzymać bez kłótni.
- Pięknie razem wyglądają- to dziewczyna Radka, Eliza. Patrzyłyśmy jak Andy i Tośka wirują na parkiecie. Ona miała na sobie złotą sukienkę, obłędnie wysokie szpilki włosy rozpuszczone, delikatnie pofalowane. On kurtkę dżinsową i czarne spodnie oraz nike.
- Prawda przyda się jej teraz jakaś odskocznia po tym którego imienia nie wolno wymawiać.
- Harrego? -spytał się głupkowato Radek.
- Wiesz co mi od razu imię nie pasowało takie jakieś dziwne – niezaprzeczalnie zgadzałam się z Elizą – która, z kolei miała krótkie czarne włosy, niebieskie oczy i śniadą cerę. Wszyscy śmieliśmy się że jest niczym śnieżka tylko macochy brak. Radek był bliźniaczo podobny do siostry. Po prostu dwie krople wody, a Jeremi bo, o nim jeszcze nie wspomniałam. Ma niebieskie oczy i brązowe włosy, jest na prawdę bardzo wysoki gra w piłkę nożną więc wzrost to jego duża zaleta. Poznałam go przez Radka który, również jest sportowcem. Śmiejemy się z Tośką że, jej dostała się inteligencja, wygląd i poczucie humoru a jemu tylko wysportowane ciało. Jeremi to świetny facet szczery, zabawny, troskliwy z pasją rodzice go uwielbiają. Ale, tak zawsze jest jakieś ale czy to mój ideał tego nie wiem. Pożyjemy zobaczymy teraz jest fajnie i tego się trzymam.
- Dziewczyny, dołączymy do naszych gołąbków- spytał się Jeremi.
- Z tobą zawsze – wchodząc na parkiet zobaczyłam pana nie nieznajomego wychodzącego z klubu.
W PARYŻU
- Mamo, niedawno przyjechałam i jeszcze nie miałam kiedy do ciebie zadzwonić.
- Tak mamo oczywiście, oczywiście tak masz rację jak zawsze.
- Tak mamo słucham cię.
- Mamo, czuje się naprawdę dobrze nie musisz się martwić- powoli zaczęła mnie ta rozmowa irytować. Te same pytania powtarzające się od miesięcy, nie mogłam już tego słuchać.
- Przestań zrozum że to była dla mnie najlepsza decyzja.
- Doskonale wiesz że, nie mogłam tam zostać.
- Mamo, proszę cię nie chcę wracać do tej sytuacji wiesz że to dla mnie trudne – kiedy poczułam łzy spływające po mojej twarzy wiedziałam że więcej już nie zniosę.
- Mamo, sąsiadka dzwoni do drzwi muszę kończyć pa.
Z ciężkim sercem odłożyłam słuchawkę nie lubiłam wracać do wydarzenia sprzed wyjazdu. Zarówno tamo życie jak i znajomości uważałam za zamknięte i choć nie przychodziło mi to łatwo wiedziałam że tylko tak będę mogła wrócić do względnej normalności. Względnej bo ja już nigdy nie będę mogła funkcjonować normalnie. Choć tego nie chciałam ani tego nie akceptowałam prawdą było to że, moim ciałem przeszły wstrząsy. Poruszałam się do przodu i do tyłu jak w transie, palce mi latały i zorientowałam się o tym dopiero, wtedy gdy chciałam odstawić telefon ponieważ, wypadł mi z ręki w tamtym momencie nie miałam jakiejkolwiek kontroli nad swoim ciałem.


~~~
Caramel 

2 komentarze:

  1. Kolejne świetne opowiadanie :D Ciekawe czy zabieg ukrycia imienia głównej bohaterki jest celowy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam Cię do dalszego czytania jeśli chciałabyś się tego dowiedzieć. Serdecznie pozdrawiam

      Usuń