poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Nowy początek - część 5


 NA STUDIACH

- Odezwij się do niego Tośka.-już od jakiegoś czasu próbowałam przekonać moja drogą przyjaciółkę że, może warto byłoby zacząć normalnie rozmawiać z Andim. Bo kiedy podczas lunchu siadł tak jak zawsze razem z nami. To zrobiła tak wyniosłą i snobistyczną minę aż, od razu  się przesiadł na inne miejsce nawet nie musiała nic mówić. Nie ma co potrafi ona sobie wychować faceta chodzi jak na smyczy.
-Ja ? -udała zdziwioną -Do kogo mam się odzywać?
-Ty już dobrze wiesz do kogo. -odparowałam z wyrzutem bo, ta jej zabawa w kotka i myszkę zaczynała mnie już powoli drażnić.
-Co on ci takiego zrobił że ,tak go karzesz. Sama dobrze wiesz że ,oddałaś pocałunek i jeszcze ci się podobało.-dodałam triumfalnie celując w nią palcem.
-Wygadujesz durnoty powiedz mi lepiej co się dzieje miedzy tobą a kuzynkiem Maksymem hymmm??-jak łatwo było się domyślić odbiła pałeczkę ale, dzisiaj nie miałam najmniejszego zamiaru dać się podpuścić.
-Nie zmieniaj tematu Teodora .- jak usłyszała jak ja nazwałam oczywiście się zezłościła. Ale wiedziałam że, zaraz zacznie ze mną współpracować i nie pomyliłam się.
-Tak naprawdę nie chodzi o niego.  Po prostu nie chciałabym znowu  się na kimś zawieść tak ja na Harrym.-powiedziała z wyraźnym trudem.
-Daj mu szansę co on taki nie jest.
-Sama nie wiem.-ciągle nie była przekonana.
-Ale ja wiem i zawołam go zgoda.-ledwo dostrzegalnie pokiwała głową.
-A może sama chcesz to zrobić?-na te słowa spiorunowała mnie wzrokiem.
-Andi choć do nas ,bo nam nudno.-praktycznie leciał do nas  przez uczelnianą jadalnie jak na skrzydłach. W pewnej chwili  jednak się zatrzymał.
-A byłyście grzeczne  święty duszek, Andy najlepszy na kaca i brak zabawy przychodzi tylko do grzecznych  dzieci które ,je szanują a nie policzkują. O patrzcie zrymowało mi się.-zaśmiał się na własne słowa.-szanują policzkują stary pojechałeś.
-Trzymaj mnie, bo zaraz mu oczy wydrapię.-powiedziała niczym prawdziwa kocica wiercąc się niespokojnie na pufie ale, zrobiła to na tyle cicho że nasz DUSZEK nie usłyszał.
-Byłyśmy grzecznie o panie.-pacnęłam ręką Tośkę aby, zaczęła razem ze mną składać mu pokłony prychnęła tylko na to lekceważąco i dalej skubała liście sałaty.
Choć widziałam jak na jego gadanie delikatnie się uśmiechnęła,
-Tosiu, może zaczniemy się normalnie do siebie odzywać co ty na to.- zaczął Andy małymi kroczkami.- Najpierw przyjaźń a potem może coś więcej.
-Dobrze ,ale robię to tylko dla dobra ogółu dla naszych wspólnych przyjaciół ,żebyś nie pomyślał sobie nie wiadomo co.
-Nigdy w życiu nic więcej bym sobie nie pomyślał.
-Bo ty tak w ogóle nic nie myślisz.-Andy puścił ta uwagę mimo uszu.
-Rozumiecie coś w ogóle z tego prawa cywilnego, bo dla mnie to gorsze niz fizyka kwantowa czy ruch przyspieszony.
-To było uważać.-powiedziała Teodora chociaż sama nic nie rozumiała zanim jej nie pomogłam.
-A ty bogini cokolwiek rozumiesz.-Andy wzrócił się bezpośrednio do mnie.
-Przyjdź ok 20 to spróbuję ci trochę rozjaśnić w głowię.
-Nie mogę spotykam się z Elizą.
-No pięknie, naprawdę brawa. Nie ma jak to podrywać zajetę dziewczyny, co Andy już się znudziło skakanie nad jak ona Bunia...
-Ostatnio skakałem nad piękną, inteligentną  i niezwykle czarującą osobą o imieniu Antonina. A z Elizą widzę się dlatego źe Radek musi pracować i nie może z nią pojechać do lekarza a ,nie chcę aby po mieście poruszała się sama.  Nikogo nie podrywam. Kiedy wreszcie zrozumiesz że nie jestem nim.-powiedział Andy niezwykle spokojnie i z opanowaniem. A następnie opuścił stołówkę.
-Przepraszam.-powiedziała Tośka za nim ale najwidoczniej nie usłyszał bo, dalej szedł nie zatrzymując się.


U LEKARZA z Elizą i Andim

-Co tak długo ona tam siedzi już z godzinę. -Andy nerwowo zerkał na zegarek i to nie dlatego że się spieszył a zwyczajnie niepokoił.
-Proszę nie nie niepokoić doktor jest bardzo szczegółowy prawdopodobnie przepytuje ją nawet z chorób z dzieciństwa.-odpowiedziała uspokajająco pielęgniarka starając się dodać otuchy.
Po jakiś 5 minutach Eliza rzeczywiście wyszła z gabinetu a, minę miała co najmniej osobliwą. W tym samym czasie na korytarz wpadł zdyszany Radek a pierwsze co zrobił to bardzo mocno uściskał swoją dziewczynę.
-Przepraszam cię że, nie mogłem być z tobą na wizycie ale, miałem egzamin.
-Nie miej do siebie pretensji, przecież nic się nie stało.-Eliza pocałowała go wspinając się na palcach bo był od niej dużo wyższy.
Andy przyglądał się tej scenie z nieukrywaną zazdrością kochał Tośkę i pragnął aby i ona czuła do niego to samo. Ale z każdym dniem umacniał się ze, stwierdzeniem że to tylko marzenie ściętej głowy.
-Wszystko dobrze?-spytał się z troską w głosie Radek.
-Tak wszystko w porządku-odpowiedziała a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza którą ,natychmiast dostrzegł Radek wycierając ją z jej twarzy.
-Co się stało kochanie dlaczego płaczesz?
-To ze szczęścia  że ,cię mam.-powiedziała Eliza jeszcze bardziej się w niego wtulając-Ze szczęścia.
-Na pewno?-spytał się nie dowierzając a, ona w odpowiedzi pokiwała tylko głową.
-A masz jakieś tabletki czy syrop?
-Nie jestem zdrów jak ryba.
-Chyba rybka ale, na pewno.-mówiąc to ostatnie zwrócił się do pielęgniarki.
-Tak proszę pana pani Elizię nic nie dolega.

W PARYŻU

Dzisiaj była pierwsza rozprawa dotycząca mojej nowej sprawy. Oczywiście zapewne będzie tych spotkań jeszcze ze 4 a na końcu wyrok i tak będzie niesprawiedliwy. A ja nie będę mogła nic na to poradzić,  i choć staram się nie przywiązywać do ludzi to i tak na próżno. I dokładnie tak się stało tym razem. Już miałam wychodzić do sądu gdy do mojego pokoiku weszła sekretarka
-List polecony dla pani z Londynu. Gdy tylko usłyszałam te słowa aż coś mnie zmroziło wcześniej te listy wysyłane były do domu i nigdzie indziej a teraz do mojego biura.
-To wszystko. - chłodno spytałam się sekretarki
-Tak.
-To przepraszam ale, się spieszę. -przez jej palący wzrok musiałam wychodząc spakować list do torebki. Choć w ogóle mi się to nie uśmiechało. Przez cały proces myślałam tylko o tym przeklętym kawałku papieru spoczywającym na dnie mojej własności.
- Posiadamy dowód w postaci nagrania kamerą przemysłową ulicy gdzie miało miejsce to wydarzenie. Jest to bardzo istotna rzecz ponieważ ewidentnie widać kto miał pierwszeństwo, oraz że mój klient jest niewinny a poszkodowany.
- Czy to wszystko pani mecenas.
- Tak dziękuję wysoki sądzie nie mam nic więcej do dodania.
- Moja droga koleżanka po fachu wszystko przedstawia w superlatywach zapominając o tak oczywistym fakcie jakim jest ze pani klient rozmawiał w czasie tego wydarzenia przez telefon. Co moim zdaniem jest kluczowe w sprawie.
- Sprzeciw to ja rozmawiałam - powiedziałam jakby wyrwana z innej rzeczywistości i tak się wtedy czułam.
- Pani mecenas potrzebuje pani chwili.
-Nie przepraszam wysoki sądzie źle się wyraziłam chodziło mi o to ze Pan Clinton usłyszał telefon gdy był na czerwonym świetle i wtedy zamienił parę słów ze swoim pracodawca ale w momencie zmieniania się koloru światła natychmiast się rozłączył co widać na nagraniu.
- Panie prokuraturze ma Pan coś do dodania.
- Tak wzywam na świadka Pana kimetro.
-Ten świadek się nie pojawił.
- W takim razie proszę o odroczenie sprawy aż do pojawienia się rzeczonego świadka.
- Druga rozprawa odbędzie się za tydzień.
Kiedy rozprawa się skończyła postanowiłam skoczyć do mojej ulubionej kawiarni i w spokoju po obserwować ulice Paryża z filiżanka ulubionej kawy. Siadłam sobie na wprost samochodów i coraz bardziej popularnych rowerów na wprost życia.  W pewnym momencie na moich oczach rozgrywała się dosyć łzawa sytuacja dwójka młodych ludzi najpierw się kłócić aby po chwili znowu się całować i wyznawać sobie miłość. To mi nieubłaganie przypominało o przeszłości i choć usilnie próbowałam się odciąć to tak naprawdę pani Juliett miała rację zatrzymałam się w miejscu. Kiedy szukałam portfela aby zapłacić napatoczył się list polecony. Który z bijącym sercem musiałam wreszcie przeczytać.

Hej
Nie wiem czy czytałaś poprzednie listy czy nie ale i tak Ci to wszystko wytłumaczę bo pewnie nie. Będę do ciebie pisał listy przez 50 dni w którym będę opisywał swoją codzienność oraz co się dzieje u naszych przyjaciół a ostatni list wręcze ci osobiście. A teraz przejdę do sedna sprawy wszyscy za Tobą tęsknimy i nikt ale to naprawdę nikt nie uważa cie za wi...

Dalej nie potrafiłam czytać i nie mogłam łzy mi wszystko przysłoniły. Raptownie wstałam od stolika uprzednio płacąc za kawę której nawet nie dopiłam, zostawiając list na stoliku.


W KAWALERCE


- Kochanie co, robimy ze świętami ?- zaczął Jeremi .
- Ze świętami???? - aż się zachłysnęłam herbatą - jak to ze świętami ?!!!!!!
- Spędzamy je u ciebie u mnie? Czy po trochu u każdego?
- Nie wiem nie myślałam nad tym i jak mam być szczera to mnie zaskoczyłeś.
- Oj głuptasku przecież to było oczywiste rodzice już od miesięcy dopominają się twojej wizyty. Stwierdziłem więc że święta to najlepsza okazja nie sądzisz?- Siedzieliśmy właśnie w mojej kawalerce na kanapie. Miałam głowę położona na jego kolanach oraz palce splecione z jego. A on mnie spokojnie drugą dłonią głaskał  po włosach. Na jego słowa poderwałam się gwałtownie do pozycji siedzącej.
- Uważasz że jesteśmy gotowi na następny krok. -powiedziałam niepewnie
- A na co czekać? - Jeremi ponownie ułożył mnie na swoich kolanach.-Kochanie a pal licho rodziców ty wyobrażasz sobie abyśmy mieli święta spędzić oddzielnie. Bo ja nie.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć na jego słowa nie byłam do końca przekonana do poznawania jego matki i ojca. Choć wiedziałam że ten moment nie ubłagalnie nadejdzie. A co do świat to myślałam że po prostu pojadę do Warszawy a Sylwestra spędzimy razem w Londynie jak w zeszłym roku. Takie były moje plany.
-Wiesz kochanie mi się wydaje że, trzecia opcja będzie najlepsza.
Widząc jego podekscytowanie i radość nie potrafiłam powiedzieć mu prawdy. Nie dopuszczałam do siebie myśli że ,Jeremi może być dla mnie ważny że, mi na nim zależy. Cały czas twierdziłam że jestem z nim bo mi tak po prostu wygodniej. Ale czy przypadkiem nie okłamywałam sama siebie. Bo przecież gdyby rzeczywiście tak było to bez mrugnięcia okiem powinnam mu odmówić a nie potrafiłam tego zrobić. Dlatego po chwili usłyszałam gdy z moich ust wydobyło się potwierdzenie.
-Słoneczko to cudownie mama będzie przeszczęśliwa wiesz w Wigilię  są urodziny mojej babci. Miałabyś coś przeciwko gdybyśmy spędzili ją u mojej rodziny.
-Nie mam. Dobrze pamiętam ze twoja babcia kończy już 86 lat.
-Tak a jednak mnie czasami słuchasz a już straciłem nadzieję-uśmięchną się rozbrajająco. -Tak się cieszę będziemy wspólnie szusować na nartach ubierać choinkę może nam coś upieczesz już nie mogę się doczekać.
-Ja też. -gdy tylko powiedziałam te słowa zorientowałam się że były szczere że, naprawdę chciałam tego wszystkiego.
Po mniej więcej godzinie Tośka zastała nas z kieliszkiem wina oglądających wspólnie komedię i wybuchających co 5 minut niepohamowanym śmiechem.
-On zwariował no po prostu zwariował szaleniec niepoczytalny powinni go zamknąć w wariatkowie albo lepiej w kościele-gdy weszła do mieszkania najpierw rzuciła nam kpiące spojrzenie a następnie zaczęła wrzeszczeć jak niepoczytalna. Oczywiście nic nam wcześniej nie wyjaśniając dlatego nie mieliśmy pojęcia z Jeremim o co jej chodzi
-Tośka uspokój się i powiedz co się stało ze jesteś taka wzburzona-zaczął z nią rozmawiać mój chłopak
-Ty mnie lepiej nie uspokajaj to wszystko twoja wina tak właściwie
-Słucham??
-Nie udawaj niewiniątka to przez ciebie poznałam Andiego  a teraz muszę znosić te jego cyrki.
-I wszystko jasne chodzi o Andiego co znowu zrobił-przejęłam rozmowę od Jeremiego bo w taki sposób to my się nic nie dowiemy
-On urządził strajk po naszym blokiem-wreszcie wydusiła z siebie
- Jak to strajk czy on oszalał
-A widzisz znowu myślałaś ze przesadzam.
-Oddaje honor no mów co znowu wymyślił ten nasz Romeo za dychę.
-Stwierdził że będzie pikietować  pod moim oknem dzień i noc póki się nie zgodzę pójść z nim na randkę.
-Szacun nie ma co żeby tak się ośmieszyć nie no whoo.-wtrącił swoje trzy groszę przedstawiciel drugiej tej gorszej płci w naszym gronie.
-Oj zamknij się-równocześnie na niego nakrzyczałyśmy a potem wybuchnęłyśmy śmiechem
-I co teraz zrobisz.-spytałam się rzeczowo mojej przyjaciółki
-Nie wiem ale na pewno nie pójdę z nim na randkę zobaczymy ile wytrzyma. Obstawiam że podda się przed wschodem słońca-powiedziała pewna siebie.


Co sąadzicie o dzisiejszej części. Będzie mi ardzo miło jak zostawicie opinię w komentarzu. Pozdrawiam.

~~~
Caramel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz