sobota, 9 kwietnia 2016

Nowy Początek - część 6


W PARYŻU

Wracając do domu zaczęła dzwonić mi komórka. Na początku chciałam to zlekceważyć jednak mój dzwonek był na tyle irytujący że, wreszcie odbrałam połączenie. Nawet nie patrząc od kogo jest.
-Nareszcie nie odzywałaś się już tyle czasu córciu tak nie wolno.-po drugiej stronie usłyszałam zaniepokojony głos mojej matki.
-Nie miałam kiedy mam dużo pracy poza tym teraz też za bardzo nie mogę rozmawiać.-próbowałam  się wymigać zanim zacznie się wypytywać.
-Chodzisz regularnie do lekarza wiesz że, pani głogowska uważała że nie powinnś zaprzestać kontaktów ....
-Mamo wszystko jest w porzątku.-przerwałam jej gwałtownie.
-Córciu wyjechałaś tak nagle do Paryża zostawiłaś wszystko i wszystkich i ja wiem że  ty twierdzisz że, nie masz problemów ale to nie prawda ty   potrzebujesz pomocy. Gdyby tak nie było to wróciłabyś do Londynu a tak nie zrobiłaś.
-Mamo coś przerywa kiepsko cię słyszę mamo.- rozłączyłam się z nią i specjalnie udawałam że coś przerywa nie mogłam już jej słuchać.


W KAWALERCE 2 GODZINY PÓŹNIEJ

Jeremi wrócił już do domu. Zostałyśmy więc same z fasolką.
-Choć wyjrzyj przez okno on dalej tam siedzi co za idiota.-Tośka udawała zirytowaną choć widziałam że, pod tą maską obojętności i złości kryła się dziewczyna której podobało to się .
-Rzeczywiście.-podeszłam do okna a tam zobaczyłam Andiego który, siedział na jakimś kocu w samej tylko bluzie choć było z 5 stopni bez jedzenia i picia po ciemku ale z gitarą i śpiewał milosne wyznania wymyślane na poczekaniu.
 -Wyjdź do niego.-próbowałam ją przekonać ale ona tylko kręciła głową.


PO POŁNÓCY DALEJ W KAWALERCE


Andy trochę już ochrypłym głosem dygocąc z zimna dalej śpiewał teraz jednak przerzucił się na słynne piosenki miłosne.
-Zejdź do niego bo, ja spać nie mogę.
-Nie.-Tośka dalej trzymała się swojego planu i nie miała zamiaru odpuścić.
 -Idź bo jak ty tego nie zrobisz to ja pójdę albo zadzwonię po Radka. -w tym samym czasie rozdzwoniły się nasze telefony to sąsiedzi się dobijali.
-Idź i to już powiedziałam kategorycznie.
-Idę już się nie złość.-Tośka nie była głupia wiedziała że, z właścicielem kamienicy nie wolno zadzierać dlatego dłużej już nie zwlekała.
-Andy skończ, te swoje jęki tego się słuchać nie da tak okropnie fałszujesz.
-A zgodzisz się pójść ze mną na kolację?
-Nie!!!-krzyknęła.
-W takim razie dalej będe śpiewać.
-Przestań zaraz nas z mieszkania wyrzucą .Gdzie niby wtedy mamy zamieszkać nie wydurniaj się Andy.
Cała tą sytuacje oglądałam przez okno a, po chwili nie tylko ja bo zebrała się spora grupka gapiów.
 -Zamieszkasz wtedy u mnie.
-Tak taki jesteś mądry. A co z fasolką a co z Carlitos?
-Fasolka będzie z nami a ,Carlitos zamieszka u Jeremiego .Widzisz na wszystko mam odpowiedź
-Tak to mi powiedz dlaczego chcesz się ze mną  umówić. Udowodnij że, nie jestem twoim kolejnym kaprysem. No proszę udowodnij mi.
-Masz wiele twarzy jak kameleon, raz się wsiekasz ale tak na prawdę tylko udajesz ,bo nie umiesz być zła na kogoś zawsze najpierw myślisz o najbliższych potem o psie a na samym końcu dopiero o sobie. -Na wspomnienie o psie  Tośka się zaśmiała cicho .-Dalej mam wymienić mógłbym tak godzinami.
-Nie już nie musisz ty też ,jesteś niczego sobie.-powiedziała tak aby tylko on usłyszał a nie świadkowie tej melodramatycznej scenie a głośniej już -Tak zgodzę się.
-To fajnie-Andy wstał zebrał gitarę i koc i nawet na nią nie patrząc wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Tośka krzyczała jeszcze za nim ale ,na próżno.
-Zadowolona ?-gdy tylko wróciła na górę od razu wyskoczyła do mnie z wyrzutam.-Pojechał gdy tylko się zgodziłam. Nawet mi minuty nie poświecił nawet na mnie nie spojrzał no tak a po co to to przecież nie potrzebne.
-Tośka nie wiem jak ty ale ja idę spać jutro z przyjemnością posłucham jaki to twój chłopak jest cudowny ale ,dzisiaj nie mam już siły.-tak jak podejrzewałam walnęła mnie poduszką.

W SKLEPIE

Eliza po wizycie u lekarza była trochę jakby nie obecna wstawała rano z łóżka, robiła wszystko jak co dzień jednak gdy przyjrzało się jej bliżej dało się wyczuć że, coś jest nie w porządku. Tym bardziej Maksym się zdziwił gdy zobaczył ją w sklepie na dziale z kosmetykami. Niby nic takiego ale kiedy go dostrzegła strasznie się zmieszała i  szybko odłożyła przedmiot który trzymała. 
- Eliza cześć co za spotkanie .
- Tak to prawda jaki miły zbieg okoliczności. Co u ciebie słychać ?
- Nic ciekawego studia, dom ,znowu studia. A ty się dobrze czujesz po naszych wakacjach nic Ci nie dolega ?
- Nie byłam nawet u lekarza Radek by mi nie odpuścił .
- I co ?
- Zdrowa dożyje nawet setki. - Eliza zaśmiała się - Miło się gada ale spieszę się muszę jeszcze gdzieś wstąpić. Do zobaczenia
Dla Maksyma cala ta sytuacja była dosyć dziwna. Eliza była dosyć roztrzęsiona i ewidentnie coś ukrywała choć ,nie wydawała się smutna wręcz przeciwnie.


TRZY DNI PÓŹNIEJ

Czas biegnie nie ubłagalnie dopiero zaczynały się wakacje a to już za miesiąc święta Bożego Narodzenia . Ciężko było mi w to uwierzyć. Od dziecka prezenty kupowałam z wyprzedzeniem, a kiedy wyjechałam chcąc czy nie chcąc kiedy tylko kończył się listopad wybierałam się na Oxford Street w poszukiwaniu idealnego podarunku dla najbliższych. Wychodziłam właśnie z Primarka gdy usłyszałam swoje imię i znajomy głos .
- Maksym co ty tu robisz? - powiedziałam uratowana po przyjacielsku się do niego przytulając .
- Szukam prezentu dla mamy na jej imieniny .
- Na imieniny?  - Zdziwiłam się .
- Tak moja mama nie obchodzi urodzin ponieważ twierdzi że kobieta się nigdy nie starzeje i zawsze ma 18 lat. A tak naprawdę nie lubi gdy jej się wspomina wiek. Dlatego prezent dostaje na imieniny bo kiedyś musi ale to i tak tylko ode mnie. Kiedyś jeszcze i od taty ale...
- Nie musisz o ty mówić jeśli nie chcesz naprawdę.
- Nie w porządku to mama dostała pełne prawo do opieki ale z tata ciągle utrzymuje kontakt wprawdzie nie tak częsty ale zawsze. Po prostu cala ta sytuacja przypomina mi moje na wiesz poprzednie życie zawsze z tata rywalizowaliśmy o najlepszy prezent. A teraz nie mam z kim. I trochę mi dziwnie. Przepraszam rozgadałem się jak zwykle zresztą.
- Nie szkodzi ja także wybieram się po prezenty tyle ze na święta więc może wspólnie czegoś poszukamy co ty na to.
- Z największą przyjemnością prowadź moja wybawicielko .- uśmiechnął się i szarmancko podał mi ramię , które przyjęłam.
Spacerowaliśmy tak już od dłuższego czasu ale każde z nas ciągle było z pustymi rękami.
- Ech nie ma co jesteśmy rewelacyjni godzina chodzenia i nic nie kupione .
- Ej nie gadaj kupiliśmy jedna rzecz. - Maksym zaczął ruszać brwiami w śmieszny sposób.
- To się nie liczy poza tym to twoja wina okrutniku jak się nie zamieszczę w sukienkę na sylwestra to to to. - zapowietrzyłam się z udawanej złości .
- To co no co dziewczynko .
- Pff dziewczynko ja ci dam to się obrazę i nigdy więcej się do ciebie nie odezwę a tak strzele foch forever and ever .
- Już się boje aż ci się uszy trzęsły gdy jadłaś te ciastka i czekolada z bita śmietaną. Oj nie ładnie nie ładnie .
- Ja ci dam .- chciałam go walnąć ale mnie uprzedził krzycząc na całe gardło pomocy .
- Cicho bądź cicho Maks .- śmiałam się zakrywając mu usta ręką.
- Przestanę krzyczeć pod jednym warunkiem. Ok-? powiedział szeptem jakby to był jakiś sekret .
-Ok.- odpowiedziałam również szeptem .
- Pójdziemy na szarlotkę .
- Jesteś niemożliwy.
- Chodź mój króliczku .
- Nie nazywaj mnie tak. -powiedziałam to ostrzej niż zamierzałam a jego mina natychmiast stała się poważna .
- Nie mów tak bo jeszcze Ci ucieknę .- próbowałam rozładować atmosferę .
- Nie uciekniesz bo, nie jesteś moja .- powiedział szczerze i uśmiechnął się krzywo jakby sam siebie próbował pocieszyć. Nic na to nie powiedziałam bo, co można na coś takiego odpowiedzieć. Miał rację mówił prawdę tylko dlaczego to tak bolało.
- Wiesz Tośka ostatnio upiekła szarlotkę zawsze jak się denerwuje to przebywa w kuchni non stop. A teraz dużo ma powodów do stresu oczywiście w jej subiektywnej opinie .
- Andy? - Nareszcie maksym się odezwał nie mogłam już znieść tej męczącej ciszy .
- Bingo to co idziemy?
- Idziemy a żeby kupić prezent może spotkamy się we wtorek .
- Dobry pomysł .


- O trochę się pozmieniało odkąd tu ostatnio byłem. - Maksym rozejrzał się ciekawy po naszym małym mieszkaniu.
- To fakt kupiłyśmy z Tośka trochę dodatków i od razu inne wnętrze.
- Pamiętasz jak byłem tu za pierwszym razem .
- Tak to zabawna historia w życiu bym nie pomyślałam że ,znowu się spotkamy.
Powiesiłam nasze płaszcze i poszłam zrobić herbatę. Maksym w tym czasie poszedł skorzystać z toalety. Kroiłam ciastko gdy poczułam za sobą czyjąś obecność. Nie wiem co chciał zrobić maksym może mnie przestraszyć albo coś jeszcze innego ale szybko się odwróciłam wręcz wepchnęłam mu szarlotkę do ust.
- Dziękuję .-Maksym uniósł ręce w obronnym geście .– Chciałaś mnie zabić ta szarlotką .
- Nie podpowiadaj mi lepiej bo , jeszcze się zastanowię i co będzie .
- To ja lepiej ci pomogę. - powiedział asekuracyjnie maksym biorąc ode mnie talerzyk jednocześnie maskujące moje palce aż zadrżałam.
- Nie musiałeś .
- Przepyszne .- Maksym zachwycał się wyciekiem Toski jakby  mógłby tym  zabić to dziwne uczucie które towarzyszy nam od początku pobytu w moich czterech ścianach jakbyśmy się tu dusili.
- Przekażę Tosi na pewno się ucieszy .
W pewnym momencie maksym dotknął niechcący pilota przez co z głośników wydobyły się świąteczne piosenki .
- Och już zmieniła playlistę, Przepraszam .- wyciągnęłam rękę aby go wyłączyć ale tego nie zrobiłam . W chwili gdy nasze spojrzenia się spotkały utonęłam w jego oczach. Błyskały w nim radosne ogniki dodając mu młodzieńczego charakteru a jego szelmowski uśmiech przychylił szare goryczy. Nie wiem jakim cudem ale przylągneliśmy do siebie  gwałtownie a następnie poczułam na swoich wargach jego usta wydawało mi się jakbyśmy unosili się w powietrzu miałam wrażenie że od zawsze moje miejsce było w jego ramionach. Ten z początku nieśmiały pocałunek całus wręcz zamienił się w namiętny i porywający jego dłonie przeniosły się na moja szyję a następnie dołączyły do nich usta z kolei ja wplotłam dłonie w jego włosy. Nie wiedziałam ile tak trwaliśmy gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.  Tośka z kluczami i torbą pełną zakupów weszła do kawalerki. Na nasz widok cofnęła się jednak zaskoczona jakby nie dowierzając że to co widzi dzieje się naprawdę. Obydwoje mieliśmy rozczochrane włosy przyspieszone oddechy i zamglone oczy.
- A co tu się ?
- Maksym wpadł bo bo...- dukałam nieskładnie.
- Bo zepsuła wam się wanna oraz pies się zeszczał i sąsiedzi skarżyli się na okropny odór .
- Tak właśnie wanna ,odór... - przytaknęłam z zaangażowaniem co z tego że to była totalna paranoja.
- Po pierwsze maksym nie mamy ani wanny ani psa a po drugie uważam że powinieneś już pójść i może włączyć telefon. Jeremi próbował się do ciebie dodzwonić. -   mówiąc to imię mojego chłopaka wyraźnie zaakcentowała.
- Tak masz rację, będę szedł już mnie nie ma. - z pośpiechem zbierał swoje rzeczy chciał mnie pocałować w policzek ale ,widząc jej minę zrezygnował z tego pomysłu i tylko z przepraszająca mina opuścił to pomieszczenie .
Kiedy zamknęły się za nim drzwi Tośka natychmiast na mnie naskoczyła .
- Masz mi coś do powiedzenia. - spytała się z wyrzutem .
- Ja??  Skądże nie mam nic .
- Carlitos. - westchnęła - Umiem dodać dwa do dwóch widziałam co się wydarzyło między wami nie będę ci prawiła morałów. Naprawdę uwierz mi .
- Tośka, nie wiem co widziałaś ale, nic się nie wydarzyło. Mów lepiej jak było na randcę z Andym.
- Zaraz ci opowiem zaczekajmy na Elizę .
- Przepraszam za spóźnienie ale już jestem gotowa na ploteczki .- zatarła ręce z podekscytowania na babskie gadanie ale, przerwała kiedy zobaczyła nasze nietęgie miny .
- Idę zaparzyć ci gorącą herbatę pewnie zmarzłaś .- poderwałam się aby coś zrobić miałam tylko nadzieje że Tośka nic nie powie.


W TYM SAMYM CZASIE U CHŁOPAKÓW

z Radkiem Andy Jeremim i Maksymem .
- Stary nawijaj jak było? - pyta się ciekawy Jeremi który był świadkiem dosyć oryginalnego zapraszania Toski na randkę .
- Jer jedno słowo BAJKA .
-Przestańcie chłopaki aż mi niedobrze. - Radek udawał ze zbiera mu się na wymioty .
- Dlaczego? - zapytał się Jeremi .
- No bo kurcze to moja siostra .
- A no tak. - zawołali zgodnie waląc się dłonią po głowie .


U DZIEWCZYN


- Tośka opowiadaj gdzie cie zabrał -? chciała wiedzieć jej przyszła szwagierka .
- Zabrał mnie do galerii na nową wystawę obrazów mojego ulubionego współczesnego malarza .
- Ooooł.- chóralnie westchnęłyśmy. - A następnie na hot dogi i wiecie chciał mi zaimponować że niby potrafi zjeść pięć hot dogów w dwie minuty.
- Faceci!!! - Znowu byłyśmy z Elizą zgodne.
- Ale zdążył zjeść tylko trzy a ile się przy tym upaćkał normalnie jak dziecko .


U CHŁOPAKÓW


- No i poszliśmy na te jej bazgroły no nie wiem Picasso to to nie był ale był jeden obraz przedstawiający wyścigi samochodowe.
- To ty się tam wynudziłeś jak mops. - podsumował Maks .
- Coś ty gdybyś tylko widział jej minę podczas tej wystawy to lepsze niż piłka nożna .
- Stary wpadłeś jak śliwka w kompot. - stwierdził Radek .
- Słuchajcie dalej potem zabrałem ją na hot doga ledwo jednego zjadła ja .- dumnie wypiął pierś - Całe cztery.


W KAWALERCE


- A nudził się oglądając obrazy ale ,oczywiście udawał że mu to się wszystko podoba pewnie myślał że się niczego nie  domyślam .
- Na pewno przecież to cały .- potwierdziłam z rozbawieniem .
- Ale nie ma co dzielnie sobie radził jak super men. - Znowu na te słowa mało się nie posikałyśmy ze śmiechu.
- Andy jest kochany nie uważacie .- zakończyła nasze pogaduszki Tośka z rozmarzoną miną.

U CHŁOPAKÓW


- Było warto wiecie naprawdę świetnie spędziłem czas a na końcu . Wiecie Andy dżentelmen pocałowałem ją w dłoń a jak się zarumieniła uroczeee .

~~~
Caramel 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz