W
PARYŻU
Wracając
do domu zaczęła dzwonić mi komórka. Na początku chciałam to
zlekceważyć jednak mój dzwonek był na tyle irytujący że,
wreszcie odbrałam połączenie. Nawet nie patrząc od kogo jest.
-Nareszcie
nie odzywałaś się już tyle czasu córciu tak nie wolno.-po
drugiej stronie usłyszałam zaniepokojony głos mojej matki.
-Nie
miałam kiedy mam dużo pracy poza tym teraz też za bardzo nie mogę
rozmawiać.-próbowałam się wymigać zanim zacznie się
wypytywać.
-Chodzisz
regularnie do lekarza wiesz że, pani głogowska uważała że nie
powinnś zaprzestać kontaktów ....
-Mamo
wszystko jest w porzątku.-przerwałam jej gwałtownie.
-Córciu
wyjechałaś tak nagle do Paryża zostawiłaś wszystko i wszystkich
i ja wiem że ty twierdzisz że, nie masz problemów ale to nie
prawda ty potrzebujesz pomocy. Gdyby tak nie było to
wróciłabyś do Londynu a tak nie zrobiłaś.
-Mamo
coś przerywa kiepsko cię słyszę mamo.- rozłączyłam się z nią
i specjalnie udawałam że coś przerywa nie mogłam już jej
słuchać.
W
KAWALERCE 2 GODZINY PÓŹNIEJ
Jeremi
wrócił już do domu. Zostałyśmy więc same z fasolką.
-Choć
wyjrzyj przez okno on dalej tam siedzi co za idiota.-Tośka udawała
zirytowaną choć widziałam że, pod tą maską obojętności i
złości kryła się dziewczyna której podobało to się .
-Rzeczywiście.-podeszłam
do okna a tam zobaczyłam Andiego który, siedział na jakimś kocu w
samej tylko bluzie choć było z 5 stopni bez jedzenia i picia po
ciemku ale z gitarą i śpiewał milosne wyznania wymyślane na
poczekaniu.
-Wyjdź
do niego.-próbowałam ją przekonać ale ona tylko kręciła głową.
PO
POŁNÓCY DALEJ W KAWALERCE
Andy
trochę już ochrypłym głosem dygocąc z zimna dalej śpiewał
teraz jednak przerzucił się na słynne piosenki miłosne.
-Zejdź
do niego bo, ja spać nie mogę.
-Nie.-Tośka
dalej trzymała się swojego planu i nie miała zamiaru odpuścić.
-Idź
bo jak ty tego nie zrobisz to ja pójdę albo zadzwonię po Radka. -w
tym samym czasie rozdzwoniły się nasze telefony to sąsiedzi się
dobijali.
-Idź
i to już powiedziałam kategorycznie.
-Idę
już się nie złość.-Tośka nie była głupia wiedziała że, z
właścicielem kamienicy nie wolno zadzierać dlatego dłużej już
nie zwlekała.
-Andy
skończ, te swoje jęki tego się słuchać nie da tak okropnie
fałszujesz.
-A
zgodzisz się pójść ze mną na kolację?
-Nie!!!-krzyknęła.
-W
takim razie dalej będe śpiewać.
-Przestań
zaraz nas z mieszkania wyrzucą .Gdzie niby wtedy mamy zamieszkać
nie wydurniaj się Andy.
Cała
tą sytuacje oglądałam przez okno a, po chwili nie tylko ja bo
zebrała się spora grupka gapiów.
-Zamieszkasz
wtedy u mnie.
-Tak
taki jesteś mądry. A co z fasolką a co z Carlitos?
-Fasolka
będzie z nami a ,Carlitos zamieszka u Jeremiego .Widzisz na wszystko
mam odpowiedź
-Tak
to mi powiedz dlaczego chcesz się ze mną umówić. Udowodnij
że, nie jestem twoim kolejnym kaprysem. No proszę udowodnij mi.
-Masz
wiele twarzy jak kameleon, raz się wsiekasz ale tak na prawdę tylko
udajesz ,bo nie umiesz być zła na kogoś zawsze najpierw myślisz o
najbliższych potem o psie a na samym końcu dopiero o sobie. -Na
wspomnienie o psie Tośka się zaśmiała cicho .-Dalej mam
wymienić mógłbym tak godzinami.
-Nie
już nie musisz ty też ,jesteś niczego sobie.-powiedziała tak aby
tylko on usłyszał a nie świadkowie tej melodramatycznej scenie a
głośniej już -Tak zgodzę się.
-To
fajnie-Andy wstał zebrał gitarę i koc i nawet na nią nie patrząc
wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Tośka krzyczała
jeszcze za nim ale ,na próżno.
-Zadowolona
?-gdy tylko wróciła na górę od razu wyskoczyła do mnie z
wyrzutam.-Pojechał gdy tylko się zgodziłam. Nawet mi minuty nie
poświecił nawet na mnie nie spojrzał no tak a po co to to przecież
nie potrzebne.
-Tośka
nie wiem jak ty ale ja idę spać jutro z przyjemnością posłucham
jaki to twój chłopak jest cudowny ale ,dzisiaj nie mam już
siły.-tak jak podejrzewałam walnęła mnie poduszką.
W
SKLEPIE
Eliza
po wizycie u lekarza była trochę jakby nie obecna wstawała rano z
łóżka, robiła wszystko jak co dzień jednak gdy przyjrzało się
jej bliżej dało się wyczuć że, coś jest nie w porządku. Tym
bardziej Maksym się zdziwił gdy zobaczył ją w sklepie na dziale z
kosmetykami. Niby nic takiego ale kiedy go dostrzegła strasznie się
zmieszała i szybko odłożyła przedmiot który trzymała.
-
Eliza cześć co za spotkanie .
-
Tak to prawda jaki miły zbieg okoliczności. Co u ciebie słychać ?
-
Nic ciekawego studia, dom ,znowu studia. A ty się dobrze czujesz po
naszych wakacjach nic Ci nie dolega ?
-
Nie byłam nawet u lekarza Radek by mi nie odpuścił .
-
I co ?
-
Zdrowa dożyje nawet setki. - Eliza zaśmiała się - Miło się gada
ale spieszę się muszę jeszcze gdzieś wstąpić. Do zobaczenia
Dla
Maksyma cala ta sytuacja była dosyć dziwna. Eliza była dosyć
roztrzęsiona i ewidentnie coś ukrywała choć ,nie wydawała się
smutna wręcz przeciwnie.
TRZY
DNI PÓŹNIEJ
Czas
biegnie nie ubłagalnie dopiero zaczynały się wakacje a to już za
miesiąc święta Bożego Narodzenia . Ciężko było mi w to
uwierzyć. Od dziecka prezenty kupowałam z wyprzedzeniem, a kiedy
wyjechałam chcąc czy nie chcąc kiedy tylko kończył się listopad
wybierałam się na Oxford Street w poszukiwaniu idealnego podarunku
dla najbliższych. Wychodziłam właśnie z Primarka gdy usłyszałam
swoje imię i znajomy głos .
-
Maksym co ty tu robisz? - powiedziałam uratowana po przyjacielsku
się do niego przytulając .
-
Szukam prezentu dla mamy na jej imieniny .
-
Na imieniny? - Zdziwiłam się .
-
Tak moja mama nie obchodzi urodzin ponieważ twierdzi że kobieta się
nigdy nie starzeje i zawsze ma 18 lat. A tak naprawdę nie lubi gdy
jej się wspomina wiek. Dlatego prezent dostaje na imieniny bo kiedyś
musi ale to i tak tylko ode mnie. Kiedyś jeszcze i od taty ale...
-
Nie musisz o ty mówić jeśli nie chcesz naprawdę.
-
Nie w porządku to mama dostała pełne prawo do opieki ale z tata
ciągle utrzymuje kontakt wprawdzie nie tak częsty ale zawsze. Po
prostu cala ta sytuacja przypomina mi moje na wiesz poprzednie życie
zawsze z tata rywalizowaliśmy o najlepszy prezent. A teraz nie mam z
kim. I trochę mi dziwnie. Przepraszam rozgadałem się jak zwykle
zresztą.
-
Nie szkodzi ja także wybieram się po prezenty tyle ze na święta
więc może wspólnie czegoś poszukamy co ty na to.
-
Z największą przyjemnością prowadź moja wybawicielko .-
uśmiechnął się i szarmancko podał mi ramię , które przyjęłam.
Spacerowaliśmy
tak już od dłuższego czasu ale każde z nas ciągle było z
pustymi rękami.
-
Ech nie ma co jesteśmy rewelacyjni godzina chodzenia i nic nie
kupione .
-
Ej nie gadaj kupiliśmy jedna rzecz. - Maksym zaczął ruszać
brwiami w śmieszny sposób.
-
To się nie liczy poza tym to twoja wina okrutniku jak się nie
zamieszczę w sukienkę na sylwestra to to to. - zapowietrzyłam się
z udawanej złości .
-
To co no co dziewczynko .
-
Pff dziewczynko ja ci dam to się obrazę i nigdy więcej się do
ciebie nie odezwę a tak strzele foch forever and ever .
-
Już się boje aż ci się uszy trzęsły gdy jadłaś te ciastka i
czekolada z bita śmietaną. Oj nie ładnie nie ładnie .
-
Ja ci dam .- chciałam go walnąć ale mnie uprzedził krzycząc na
całe gardło pomocy .
-
Cicho bądź cicho Maks .- śmiałam się zakrywając mu usta ręką.
-
Przestanę krzyczeć pod jednym warunkiem. Ok-? powiedział szeptem
jakby to był jakiś sekret .
-Ok.-
odpowiedziałam również szeptem .
-
Pójdziemy na szarlotkę .
-
Jesteś niemożliwy.
-
Chodź mój króliczku .
-
Nie nazywaj mnie tak. -powiedziałam to ostrzej niż zamierzałam a
jego mina natychmiast stała się poważna .
-
Nie mów tak bo jeszcze Ci ucieknę .- próbowałam rozładować
atmosferę .
-
Nie uciekniesz bo, nie jesteś moja .- powiedział szczerze i
uśmiechnął się krzywo jakby sam siebie próbował pocieszyć. Nic
na to nie powiedziałam bo, co można na coś takiego odpowiedzieć.
Miał rację mówił prawdę tylko dlaczego to tak bolało.
-
Wiesz Tośka ostatnio upiekła szarlotkę zawsze jak się denerwuje
to przebywa w kuchni non stop. A teraz dużo ma powodów do stresu
oczywiście w jej subiektywnej opinie .
-
Andy? - Nareszcie maksym się odezwał nie mogłam już znieść tej
męczącej ciszy .
-
Bingo to co idziemy?
-
Idziemy a żeby kupić prezent może spotkamy się we wtorek .
-
Dobry pomysł .
-
O trochę się pozmieniało odkąd tu ostatnio byłem. - Maksym
rozejrzał się ciekawy po naszym małym mieszkaniu.
-
To fakt kupiłyśmy z Tośka trochę dodatków i od razu inne
wnętrze.
-
Pamiętasz jak byłem tu za pierwszym razem .
-
Tak to zabawna historia w życiu bym nie pomyślałam że ,znowu się
spotkamy.
Powiesiłam
nasze płaszcze i poszłam zrobić herbatę. Maksym w tym czasie
poszedł skorzystać z toalety. Kroiłam ciastko gdy poczułam za
sobą czyjąś obecność. Nie wiem co chciał zrobić maksym może
mnie przestraszyć albo coś jeszcze innego ale szybko się
odwróciłam wręcz wepchnęłam mu szarlotkę do ust.
-
Dziękuję .-Maksym uniósł ręce w obronnym geście .– Chciałaś
mnie zabić ta szarlotką .
-
Nie podpowiadaj mi lepiej bo , jeszcze się zastanowię i co
będzie .
-
To ja lepiej ci pomogę. - powiedział asekuracyjnie maksym biorąc
ode mnie talerzyk jednocześnie maskujące moje palce aż zadrżałam.
-
Nie musiałeś .
-
Przepyszne .- Maksym zachwycał się wyciekiem Toski jakby
mógłby tym zabić to dziwne uczucie które towarzyszy nam od
początku pobytu w moich czterech ścianach jakbyśmy się tu dusili.
-
Przekażę Tosi na pewno się ucieszy .
W
pewnym momencie maksym dotknął niechcący pilota przez co z
głośników wydobyły się świąteczne piosenki .
-
Och już zmieniła playlistę, Przepraszam .- wyciągnęłam rękę
aby go wyłączyć ale tego nie zrobiłam . W chwili gdy nasze
spojrzenia się spotkały utonęłam w jego oczach. Błyskały w nim
radosne ogniki dodając mu młodzieńczego charakteru a jego
szelmowski uśmiech przychylił szare goryczy. Nie wiem jakim cudem
ale przylągneliśmy do siebie gwałtownie a następnie
poczułam na swoich wargach jego usta wydawało mi się jakbyśmy
unosili się w powietrzu miałam wrażenie że od zawsze moje miejsce
było w jego ramionach. Ten z początku nieśmiały pocałunek całus
wręcz zamienił się w namiętny i porywający jego dłonie
przeniosły się na moja szyję a następnie dołączyły do nich
usta z kolei ja wplotłam dłonie w jego włosy. Nie wiedziałam ile
tak trwaliśmy gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Tośka z kluczami i
torbą pełną zakupów weszła do kawalerki. Na nasz widok cofnęła
się jednak zaskoczona jakby nie dowierzając że to co widzi dzieje
się naprawdę. Obydwoje mieliśmy rozczochrane włosy przyspieszone
oddechy i zamglone oczy.
-
A co tu się ?
-
Maksym wpadł bo bo...- dukałam nieskładnie.
-
Bo zepsuła wam się wanna oraz pies się zeszczał i sąsiedzi
skarżyli się na okropny odór .
-
Tak właśnie wanna ,odór... - przytaknęłam z zaangażowaniem co z
tego że to była totalna paranoja.
-
Po pierwsze maksym nie mamy ani wanny ani psa a po drugie uważam że
powinieneś już pójść i może włączyć telefon. Jeremi próbował
się do ciebie dodzwonić. - mówiąc to imię mojego
chłopaka wyraźnie zaakcentowała.
-
Tak masz rację, będę szedł już mnie nie ma. - z pośpiechem
zbierał swoje rzeczy chciał mnie pocałować w policzek ale ,widząc
jej minę zrezygnował z tego pomysłu i tylko z przepraszająca mina
opuścił to pomieszczenie .
Kiedy
zamknęły się za nim drzwi Tośka natychmiast na mnie naskoczyła .
-
Masz mi coś do powiedzenia. - spytała się z wyrzutem .
-
Ja?? Skądże nie mam nic .
-
Carlitos. - westchnęła - Umiem dodać dwa do dwóch widziałam co
się wydarzyło między wami nie będę ci prawiła morałów.
Naprawdę uwierz mi .
-
Tośka, nie wiem co widziałaś ale, nic się nie wydarzyło. Mów
lepiej jak było na randcę z Andym.
-
Zaraz ci opowiem zaczekajmy na Elizę .
-
Przepraszam za spóźnienie ale już jestem gotowa na ploteczki .-
zatarła ręce z podekscytowania na babskie gadanie ale, przerwała
kiedy zobaczyła nasze nietęgie miny .
-
Idę zaparzyć ci gorącą herbatę pewnie zmarzłaś .- poderwałam
się aby coś zrobić miałam tylko nadzieje że Tośka nic nie
powie.
W
TYM SAMYM CZASIE U CHŁOPAKÓW
z
Radkiem Andy Jeremim i Maksymem .
-
Stary nawijaj jak było? - pyta się ciekawy Jeremi który był
świadkiem dosyć oryginalnego zapraszania Toski na randkę .
-
Jer jedno słowo BAJKA .
-Przestańcie
chłopaki aż mi niedobrze. - Radek udawał ze zbiera mu się na
wymioty .
-
Dlaczego? - zapytał się Jeremi .
-
No bo kurcze to moja siostra .
-
A no tak. - zawołali zgodnie waląc się dłonią po głowie .
U
DZIEWCZYN
-
Tośka opowiadaj gdzie cie zabrał -? chciała wiedzieć jej przyszła
szwagierka .
-
Zabrał mnie do galerii na nową wystawę obrazów mojego ulubionego
współczesnego malarza .
-
Ooooł.- chóralnie westchnęłyśmy. - A następnie na hot dogi i
wiecie chciał mi zaimponować że niby potrafi zjeść pięć hot
dogów w dwie minuty.
-
Faceci!!! - Znowu byłyśmy z Elizą zgodne.
-
Ale zdążył zjeść tylko trzy a ile się przy tym upaćkał
normalnie jak dziecko .
U
CHŁOPAKÓW
-
No i poszliśmy na te jej bazgroły no nie wiem Picasso to to nie był
ale był jeden obraz przedstawiający wyścigi samochodowe.
-
To ty się tam wynudziłeś jak mops. - podsumował Maks .
-
Coś ty gdybyś tylko widział jej minę podczas tej wystawy to
lepsze niż piłka nożna .
-
Stary wpadłeś jak śliwka w kompot. - stwierdził Radek .
-
Słuchajcie dalej potem zabrałem ją na hot doga ledwo jednego
zjadła ja .- dumnie wypiął pierś - Całe cztery.
W
KAWALERCE
-
A nudził się oglądając obrazy ale ,oczywiście udawał że mu to
się wszystko podoba pewnie myślał że się niczego nie
domyślam .
-
Na pewno przecież to cały .- potwierdziłam z rozbawieniem .
-
Ale nie ma co dzielnie sobie radził jak super men. - Znowu na te
słowa mało się nie posikałyśmy ze śmiechu.
-
Andy jest kochany nie uważacie .- zakończyła nasze pogaduszki
Tośka z rozmarzoną miną.
U
CHŁOPAKÓW
-
Było warto wiecie naprawdę świetnie spędziłem czas a na końcu .
Wiecie Andy dżentelmen pocałowałem ją w dłoń a jak się
zarumieniła uroczeee .
Caramel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz