wtorek, 5 kwietnia 2016

Stay With Me - część 5




Rozdział 10

Rano obudził mnie budzik Mike’a. 
Była 7.55. Wstał i poszedł skorzystać z toalety. 10 minut później zadzwonił mój budzik. 
- Dzień dobry, kochanie – powiedział Mike, wychodząc z łazienki. Nachylił się i nie zważając na stertę pierzyn pocałował mnie.
Nie odwzajemniłam pocałunku. Może po prostu bo nie chciałam albo to wina myśli o Tomie, które nękały mnie przed zaśnięciem. Zaczęłam się zastanawiać czy jednak z nim nie porozmawiać i odwołać naszą wspólną wizytę w JazzyClub.
Ale to nie dziś. 
Dzisiaj jest moje być albo nie być.
Widząc moje rozkojarzenie ujął mnie za rękę jak wczoraj ja ujęłam Toma.
- Spokojnie, będzie dobrze – na chwilę zamilkł – Idź się przygotować.
Tak zrobiłam.
Stwierdziłam, że na to spotkanie najlepszy będzie zestaw miejski, ale również elegancki. Odrzuciłam więc swoje swetry i wybrałam czarne materiałowe spodnie, kremowe szpilki i białą koszulę. Całość dopełniła złota biżuteria. 
- Ślicznie wyglądasz – skomplementował mnie Mike, gdy wyszłam z toalety.
- Dziękuję 
- Moi rodzice nie mogą się doczekać, aż cię poznają. Zjemy obiad, porozmawiamy. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
Przekręcił klucz w drzwiach i otworzył je przede mną. Wyszłam na korytarz.
Teraz zostawało mieć tylko nadzieję, że będzie tak jak mówił Mike.

■■■

Taksówka kierowała się na Lafon Street. Była to zwykła dzielnica mieszkalna. Ulżyło mi. Bałam się, że rodzice Mike’a mogą być bogatymi bufonami.
Samochód zatrzymał się przed jednym z domów z czerwonej cegły. Należał do domów, tak zwanych szeregowych. Miał zadbany trawnik i mały ogród w prawdziwie angielskim stylu. 
Wysiadłam i jeszcze raz wygładziłam bluzkę. Dołączył do mnie Mike. Założył dziś błękitną koszulę i eleganckie spodnie.
- Chodźmy – ruszył w stronę niskiego ogrodzenia.
Po paru sekundach już stałam na ganku. Mike zapukał, a ja zdałam sobie sprawę, że to jest ta chwila. Ta, której się tak bardzo bałam. Czułam, że ze stresu się zaraz porzygam.
- Mike! Skarbie, cudownie cię widzieć – mniej więcej pięćdziesięcioletnia kobieta otworzyła drzwi i objęła go w pasie. Nie trzeba było być Sherlockiem Holmesem by wiedzieć, że to jego matka.
- Witaj mamo. Chciałem ci przedstawić moją narzeczoną – wskazał na mnie. – To jest Pia Rasmussen.
- Dzień dobry, bardzo mi miło panią poznać – odezwałam się nieco nieśmiało. 
Kobieta bez zastanowienia mnie objęła.
- Mi również jest miło. Nazywam się Judith Ryan, jestem mamą Mike’a.
Była średniego wzrostu. Miała zebrane w kok blond włosy i niebieskie oczy. Była ubrana w czarną spódnicę, białą koszulę i gustowny cardigan.
- Zapraszam do środka – zachęciła gestem dłoni.
Przekroczyłam próg rodzinnego domu Mike’a. Poczułam zapach ciasta własnego wypieku i szaloną mieszankę perfum.
Przeszłam do pustego salonu o beżowy ścianach z ornamentalnym żyrandolem i dywanem. Znajdowały się tu też 2 sofy, stół, kominek i telewizor. Po chwili pojawił się, wysoki, zielonooki mężczyzna z ciemnymi włosami, które po bokach zdążyły już posiwieć.
- Witaj tato – odrzekł Mike, który do mnie dołączył. Podszedł do swojego ojca by uścisnąć mu dłoń. – Jak się udał lot? 
- Witaj synu. Lot w porządku, bez opóźnień.
Obok taty Mike’a pojawiła się jego mama. Staliśmy teraz naprzeciwko i patrzyliśmy się na siebie.
- Moją mamę poznałaś przed chwilą. To jest mój ojciec, Richard Ryan. Tato to jest Pia.
- Bardzo mi miło – odezwał się Richard.
- Mnie również 
- A Klary i Luca nie przyjechali z wami? – spytał się Mike.
- Ależ przyjechali. Są na górze. Chcieli się odświeżyć po podróży. Zaraz przyjdą. Ja tym czasem przygotuję herbatę.
Usiedliśmy na kanapie z tatą Mike’a.
- I co? Przekonałeś się do Luci? – Mike zaczął rozmowę.
Richard poprawił swoją marynarkę.
- Tak. Okazał się świetnym chłopakiem. I dobrym mężem dla Klary. Troszczy się tam o nią, a ona jest z nim szczęśliwa więc skoro moja dziewczynka się cieszy, to ja też. Złoty chłopak.
- Mówiłem ci to od początku. 
Judith przyniosła herbatę. Przyjęłam od niej filiżankę, starając się pić tak jak kiedyś uczył mnie Mike.
- A co do twojego brata... Ach, wreszcie kogoś poznał. Dzwoniliśmy do niego ostatnio i był strasznie uradowany. Serce rośnie, gdy twoje dzieci są szczęśliwe.
- A gdzie on w ogóle jest?
- Poszedł przywitać się z siostrą. Ty też powinieneś.
Usłyszałam kroki na schodach.
- O idą – powiedziała Judith 
Do salonu weszła dziewczyna o filigranowej figurze. Była blondynką o twarzy podobnej do Richarda. Za nią szedł wysoki brunet. Za nimi podążał kolejny chłopak, który w natłoku ludzi nie zdołał się jeszcze przedostać do salonu.
- To są Klary i Luca – przedstawił ich Mike – Moi drodzy, to jest Pia
- Cześć – odezwała się Klary. Nie wyglądała na starszą ode mnie, ale jakby starała się to ukryć eleganckim strojem. Uściskała mi dłoń.
- Cześć 
Luca również się przywitał.
Nachyliłam się by wziąć łyka herbaty. Do salonu wreszcie przedostał się brat Mike’a i ruszył w moją stronę by się przywitać.
- To jest mój brat Tom – powiedział Mike. 
- Tom
- Tom 
Znajome imię, pomyślałam ze smutkiem.
Podniosłam wzrok i spotkałam się z jego błękitnymi oczami. Takimi jak te w galerii, które zawsze zdradzały prawdę.
Z zaskoczenia wypuściłam filiżankę z herbatą z rąk i zalałam kanapę.

■■■

- Tom, to jest moja narzeczona, Pia.
Byłem w szoku stojąc przed nią. Pią. MOJĄ Pią. Przynajmniej tak mi się wydawało do tej pory. Więc to ona jest wybranką mojego młodszego brata. Wyglądała cudownie u jego boku.
Byłem chyba naiwny, myśląc, że mogła coś do mnie poczuć. Po co się łudziłem? 
Wykorzystała mnie.
Można kochać kogoś bez wzajemności, dopóki jest wart uczucia.

~~~
Carmen 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz