środa, 29 czerwca 2016

Life Support - część 9


14.
Lizzy  leżała na piersi Gregora i nie chciała nic robić kolejny dzień. Życzyła sobie ten wyjazd do końca przeleżeć. Na szczęście nie miała dziś żadnej sesji ani innych obowiązków więc bezproblemowo obejrzała kolejny konkurs indywidualny w hotelu.
Aż podskoczyła na łóżku na wieść o zwycięstwie Daniela. Schlieri natomiast grał złego, że Norweg o 2 metry prześcignął Stefana.
Lizzy właśnie wykonywała zwycięski taniec w pozycji leżącej gdy zadzwonił jej telefon. Odebrała niechętnie.
- Słucham? 
- Buongiorno Bella. Miło Cię słyszeć – przywitał się grzecznie i zarazem energicznie Saverio
- Ciebie również. 
- Nie chciałbyś nam dzisiaj dotrzymać towarzystwa? W końcu trzeba uczcić sukces kolegi Tandego. 
Lizzy już znała odpowiedź.
- Przekażcie Danielowi moje gratulacje. Przepraszam, ale dzisiaj do was nie dołączę. 
- O nie! Musisz dziś z nami być! Dlaczego nas tak zostawiasz? Perché? 
- Pa pa Saverio 
Rozłączyła się i z powrotem chciała oddać słodkiemu lenistwu w ramionach swojego chłopaka. Niestety tym razem zadzwonił jego telefon.
Gregor na czas rozmowy wstał i stanął pod ścianą swojego pokoju. Parę razy kiwnął głową i przytaknął. Konwersacja, w której on pełnił raczej rolę słuchacza trwała niespełna minutę. Potem się rozłączył.
- Kto dzwonił? – zapytała 
Nic nie rozumiejąc odpowiedział jej pytaniem. 
- Znasz jakiegoś gościa o imieniu Saverio? 
Pokiwała głową by potwierdzić. Już chciała się dowiedzieć dlaczego go niepokoił, gdy ten zaczął mówić:
- Kazał mi cię zabrać do klubu w Sapporo. W tej chwili i dopilnować byś świetnie się bawiła z norweską kadrą. 

30 minut później pojechali pod klub. Lizzy mimo początkowej niechęci i przywiązania do ciepłego łóżeczka wreszcie dała się przekonać do wyjścia. Założyła swoją czarną miniówkę i wygodne adidasy, a włosy rozpuściła. Gregor uśmiechnął się na jej widok.
Weszli do klubu po paru minutach oczekiwania w kolejce. Tak jak w Engelberg wszyscy zdawali się w nastroju do świętowania. Lizzy przedarła się przez tłum w mgnieniu oka i znalazła bar. Była pewna, że z niego będzie o wiele łatwiej wypatrzeć chłopaków. Pierwszy ukazał się jej właśnie na barowym stołku. Usiadła obok. 
- Skąd miałeś numer Gregora ty podstępny człowieku? – spytała 
-  Och, Lizzy! – krzyknął gdy ją zobaczył – Jak cudownie, że jesteś
- Zmusiłeś mnie
- Wcale nie
- Nie, skąd – powiedziała
- Może tylko troszkę...
Oboje się zaśmiali. 
- A gdzie pozostali? Chcę pogratulować Danielowi – odezwała się Lizzy
- Czmychnęli na parkiet, ale ja odmówiłem bo jestem drewniana noga – ze śmiechem odpowiedział Saverio
Lizzy pokiwała głową i postanowiła wykorzystać okazję, gdy Kennetha nie ma w pobliżu na zadanie paru pytań Włochowi. 
- No widzisz, nie podejrzewałabym Gangnesa o to, że da się tam zaciągnąć.
- Jeżeli tak myślisz Bella to naprawdę słabo znasz Kenniego. – odrzekł i wziął łyka, stojącego przed nim drinka. 
Lizzy chciała podtrzymać temat.
- Za to ty jak widać masz o nim wiele informacji. To w sumie tak jak ja o moich przyjaciołach. Mogę ci nawet zdradzić, że jedna z moich koleżanek ze studiów spała cały czas z misiem bo bała się, że w nocy przyjdzie do niej potwór jeśli będzie sama.
Saverio serdecznie się zaśmiał.
- Tak, a Kenneth ma swoją szczęśliwą poduszkę, którą targa na każdy wyjazd. Zawsze się z tego śmialiśmy i uważaliśmy, że bez sensu ją bierze, ale kiedyś na wycieczce w Andy w naszym hotelu nie było poduszek. Wyobrażasz sobie tą satysfakcję, malującą się na jego twarzy gdy tylko on miał na czym spać?
Wyobraziła to sobie i o mało nie pękła ze śmiechu.
- Ale raczej nie tańczy disco jak napalony na każdej imprezie? – wspomniała o innych znajomych w celu wydobycia informacji. 
- Nie. Natomiast pięknie i donośnie śpiewa pod prysznicem. Tak, że nie można spać nawet po środkach na sen.
Pokiwała z niedowierzania głową. Saverio chyba znał innego chłopaka, który przypadkowym trafem również nazywał się Kenneth Gangnes.
W końcu jednak musiała przejść do poważniejszych tematów. 
- Nie chcę być nachalna, ale mam nadzieję, że prywatnie też sobie dobrze radzi. Może ma jakąś dziewczynę czy jest singlem? 
Wtedy Włoch spojrzał na nią podejrzliwie, ale z tymi samymi szalonymi iskierkami w oczach co wcześniej. 
- Ale pytasz mnie o to, by  dowiedzieć się, jak mu się dobrać do majtek czy raczej by zdobyć informacje o nim na potrzeby zawodowe? 
Lizzy nie wiedziała jak odpowiedzieć na to niewygodne pytanie. Każda odpowiedź wydawała się być tą złą. 
- Ja tylko tak pytam bo jestem ciekawa
Saverio uśmiechnął się. 
- Mio caro, ja wiem, co ci wczoraj powiedziałem i wiem na co liczysz. Musisz jednak wiedzieć, że Kenneth nie chce, bym ci tego mówił. A ponieważ to mój jeden z najlepszych przyjaciół ja dotrzymam słowa. 
- Jasne, rozumiem to – odpowiedziała nieco rozczarowana. Jednakże wcale się nie dziwiła Saverio. Też nigdy nie zdradziłaby czegoś, co jej przyjaciółka powierzyła jej w sekrecie.
- To, co jedyne mogę ci zdradzić to to, że tak, jest sam.
- Dlaczego? – jej ciekawska natura wzięła górę, przez co była na siebie zła. Wiedziała, że nie powinna nawet o to pytać.
- To skomplikowane... – niepewnie zaczął tłumaczenie. Lizzy czuła, że chce zdradzić jak najmniej, a jednocześnie jej nie okłamać.
- Czyli więcej z ciebie nie wyciągnę? – zapytała zalotnie
Pokręcił głową. 
- Przepraszam, Bella. 
Popatrzyła na parkiet i wypatrzyła Andersa. Złapała Saverio za rękę i zaczęła ciągnąć go na parkiet.
- Co robisz? – spytał zdziwiony 
- Sam mi mówiłeś, że mamy razem świętować. Jest co więc chodź 
- Mówiłem, że się nie nadaje do tańca.
- A ja dziś nie chciałam wychodzić. Rusz się panie drewniana noga – zachęcała go
Zaśmiał się i wreszcie wstał ze stołka. 
- Ragazza matta – powiedział i choć Lizzy go nie zrozumiała ochoczo pociągnęła nowego przyjaciela za sobą na środek parkietu.
Tam spotkała także dzisiejszą gwiazdę. Daniel na jej widok również się uśmiechnął. 
- Super, że jesteś Lizzy
- Też się cieszę i chcę ci pogratulować. Dzisiejszy konkurs był naprawdę świetny. 
- Też tak uważam – powiedział, udając bufona – Ale dzięki. Zatańczysz? 
- Po to jestem na parkiecie – odpowiedziała 
Lizzy dała się ponieść muzyce. Tańczyła szczęśliwa, że może tu być razem z tą niezwykłą ekipą. Cały czas wykonywała piruety. Raz tańczyła z Danielem, raz z Johannem, następnie z Andersem, potem odbijał ją Saverio, a na koniec znowu tańczyła z Danielem. Wreszcie schemat jednak został przerwany. Nagle za rękę ujął ją Kenneth. Daniel patrzył na to z jeszcze większym szokiem niż ona. Gangnes ten fakt zignorował.
- Można prosić? – spytał 
- Proszę stary – powiedział Daniel niepewnie – W ogóle, dobrze się czujesz? 
Przez głowę Lizzy przemknęło to samo pytanie.
Po chwili tańczyła z Gangnesem, ale była pewna, że nie bez powodu. On miał do niej jakiś interes. 
- O co chodzi? – spytała wreszcie
- Nie można z tobą od tak zatańczyć? Od razu muszę mieć powód? – próbował ja zbyć tą odpowiedzią. 
- Nie pytałabym o to. Ale cię znam i wiem, że musisz mieć powód. 
Wreszcie się poddał. 
- Możesz przestać próbować mnie poznać? Może tego nie rozumiesz, ale ja to widzę i cholernie mnie to drażni. 
- Ale moją pracą jest pomaganie ci. Jak mam to zrobić jeśli się tak od tego wykręcasz?
- Nie chcę twojej pomocy – odparł
- Wczoraj miałam inne wrażenie. 
- Zapomnij o tym. Mówiłem zresztą, że nie otworzę się przed tobą od razu 
- Ale kiedyś to zrobisz
Pokiwał tylko głową. 
- Może tak... Może nie...
- Nie rozumiem Cię w ogóle
Popatrzył na Lizzy stanowczo.
- I dobrze 
Wtedy do tańca porwał ją Saverio, a Kenneth zniknął w tłumie. 

2 tygodnie później konflikt na linii Bieler – Gangnes nie został zażegnany. Oboje jednak przestali się nim wielce przejmować i ich kontakt ograniczał się do przymusowego na sesjach i przypadkowych spotkań na korytarzu hotelowym.
Lizzy przez ten czas była właściwie nierozłączna z pewnym przystojnym Austriakiem. Poznała też parę aspektów z jego życia. Jak się okazało za jego rezygnacją ze skoków stały problemy zdrowotne, a nie jak jej powiedział na początku niechęć do pogorszenia wyników. 
- Naprawdę nie wiedziałaś? – spytał z niedowierzaniem gdy się przyznała – Myślałem, że prasa się o tym rozpisała 
- Nie myśl sobie, że jesteś taki ważny – skwitowała go i starała odwrócić jego uwagę – Nikt nie jest doskonały. 
- To prawda. – wysiedli z taksówki, która zatrzymała się pod mieszkaniem Lizzy w Oslo. Schlieri zagwizdał na widok pokaźnego budynku. 
Zaczęli wchodzić na górę z naręczem toreb sportowych. Od wyjazdu do Sapporo Lizzy zaczęła się starać o krótki urlop. Stöckla nie musiała do tego długo przekonywać. Ledwie stanęła w drzwiach jego gabinetu i wyraziła chęć krótkiego odpoczynku, ten przyznał jej tydzień wolnego.
- Ten tydzień to będą również wakacje dla mnie – nadmienił na koniec
Cóż, Lizzy miała nadzieję, że jej szef również wypoczął przez ten czas. Ona wyjechała do Austrii, gdzie ze Schlierenzauerem chodziła po górach. Oczywiście w miejscach, gdzie jego poszkodowana noga mogła sobie poradzić.
Teraz wróciła do rzeczywistości.
Przekręciła klucz w drzwiach wejściowych i wpuściła swojego gościa do środka.
Jej mieszkanie było już w pełni urządzone. W pierwszym pokoju miała brązową, skurzaną sofę, na której piętrzyły się poduszki w najróżniejsze wzory, duży, włochaty, niebieski dywan, meble w kawowym odcieniu oraz telewizor.
Gregor rozejrzał się, a potem jego uwagę całkowicie przyciągnęła ściana naprzeciw okna. Była pełna ramek różnego rozmiaru. Ale w żadnej nie było żadnego zdjęcia, poza jedną. 
- Dlaczego są puste? 
- Jak na razie nie mam czego tutaj włożyć. Chcę tu umieścić jakieś wspomnienia i zdjęcia ludzi z Norwegii
- I jak na razie szczególne miejsce w twoim sercu zajmuje tylko kot? – spytał, wskazując na jedyną zajętą ramkę.
- Nie jakiś tam kot tylko Green Tea! – zawołała 
Jej kotka przybiegła natychmiast i najeżyła się na widok obcego. Gregor chciał ją pogłaskać więc ukucnął obok niej, ale skubana z prędkością światła wyciągnęła pazury.
- Chyba cię lubi – stwierdziła Lizzy, która przeszła do jasnej kuchni, przygotować herbatę.
- Dziwnie to wyraża – powiedział, masując obdrapany palec
Lizzy podała mu bandaż ponieważ okazało się, że pazury Green Tea spowodowały małe krwawienie. 
- Wiesz, jako zadośćuczynienie za zabójcze działania tego kota mogłabyś mnie umieścić w jednej z tych ramek
Lizzy się zaśmiała. 
- Wykorzystujesz moją biedną kotkę dla korzyści własnych? 
- Biedną? – zapytał zszokowany – Powiedz mi, dlaczego uważasz, że ona jest biedna, a nie ja? – wskazał obandażowany palec i zrobił minę poszkodowanego dziecka.
By przestał narzekać Lizzy szybko przysunęła się do niego i pocałowała. Czuła jak się uśmiecha, zresztą tak jak ona. Targał jej włosy, a ona jeździła ręką po jego plecach. Wreszcie oderwali się od siebie. 
- Niech ci będzie – powiedziała 
- Co niech będzie? 
- Zdjęcie 
Próbował się zaśmiać jak szalony naukowiec.
- Haha! Haha! 
Lizzy sięgnęła po telefon i uruchomiła kamerkę. 
- Zrób ładną minę – powiedziała gdy wyciągnęła telefon, by złapać ich oboje w kadrze.
Schlieri wyciągnął język i otworzył szeroko oczy.
- Serio tak chcesz się prezentować na mojej ścianie? 
- Nie marudź, tylko rób zdjęcia – rozkazał , nie zmieniając miny
Lizzy wyszczerzyła zęby i zrobiła zeza. Parokrotnie przycisnęła przycisk wyzwalania i już. Zdjęcia wykonane.
Gdy potem je przeglądali, nie umieli stwierdzić, które z nich wygląda śmieszniej.
Wreszcie udało im się wybrać najlepsze. Szybko je wydrukowali, by Lizzy mogła je umieścić na honorowym miejscu. 
W ten sposób na ścianie pozostało o jedno wolne miejsce mniej.

15.
Kolejne wyjazdy na zawody były wyzwaniem. Było tak z powodu krótkich przerw między poszczególnymi konkursami. Było to jednoznaczne z brakiem powrotu do Norwegii przez ponad tydzień. Stöckl jednak cały czas motywował wszystkich, że: „... dla drużyny jest to wielka szansa...”.
Lizzy na ten wyjazd musiała zabrać ze sobą całą cierpliwość, jaką jej została ponieważ czuła, że przez tydzień w bezustannym towarzystwie Kennetha jej zwyczajowa dawka skończy się już pierwszego dnia. Starała się jednak skupić na dobrych stronach wyjazdu.
„Pobędziesz długo z Gregorem, pozwiedzasz, wrócisz do Niemiec – będzie dobrze”.
Z tą myślą zamknęła walizkę.
Trasę Garmisch–Partenkirchen – Lathi najwyższy czas zacząć. 

Tak naprawdę w Niemczech przez czas zawodów nie działo się nic niepokojącego. Wręcz przeciwnie. Był to najlepszy czas, jaki na wyjeździe spędziła Lizzy. Kenneth jak zawsze ją ignorował na sesjach, a jak już musiał z nią gadać, rzucał coś od niechcenia. Wszyscy inni natomiast nabrali do niej wyraźnego zaufania, co podnosiło ją na duchu. Przestała się więc przejmować Sam Wiesz Kim i ochoczo dyskutowała z Johannem, Danielem i Andersem nie tylko na sesjach, ale także przed i po konkursach oraz w wolnych chwilach. Z Gregorem też jej się świetnie układało. Ale największą niespodziankę sprawili jej tata i brat, którzy niespodziewanie przyjechali do Garmisch – Partenkirchen. Tata z Hamburga, a jej brat aż z Kopenhagi. Ściskała ich mocno ze łzami w oczach. Nie dowierzała, że naprawdę tu są. 
Najlepsze przyszło jednak, gdy przedstawiła im ‘’tego Schlierenzauera” jako swojego chłopaka. Jej brat, Luis, rozgadał się, że jest jego fanem, ale jednocześnie nie kibicował mu nigdy na zawodach. Ojciec natomiast przybrał surową minę, ścisnął mu dłoń i powiedział: 
- Mam nadzieję, że dobrze opiekujesz się moją dziewczynką.
Schlieri serdecznie przytaknął.
Dla drużyny również był to udany czas ponieważ Daniel i Anders zdobyli miejsca na podium w konkursie indywidualnym, a w drużynowym uplasowali się na pierwszej pozycji. 
Z dobrymi humorami nie pozostawało nic innego jak ruszać do Lahti.

- Szybko! Mamy tylko 10 minut! – krzyczał dyszący Alex
- To chyba nie nasza wina, że komuś nawalił budzik, a akurat dziś ten ktoś obiecał nas obudzić! – odkrzyknął mu jego zastępca
Cała kadra biegła jak szalona przez lotnisko w Monachium. Ich jedyny, najbliższy lot do Helsinek miał miejsce już za niecałe 10 minut. Wszyscy więc z górą bagażów i wywieszonym językiem zmierzali na odprawę.
Lizzy nie była z Gregorem ponieważ on poleciał z Austriakami dzień wcześniej. 
„Ty farciarzu.”
Dodatkowo przez pośpiech rano nie zdążyła wszystkiego ogarnąć i teraz musiała przebijać się przez tłum w zimowych butach na obcasach. Przeklinała się, że w ogóle je ze sobą wzięła ponieważ już parę razy była bliska upadku.
- Szybciej! – znowu odezwał się z przodu Stöckl 
Lizzy biegła, opierając się o ramię Astrid. Ledwie dawała sobie radę, nogi bolały ją już koszmarnie. Nie umiała bardziej przyspieszyć. Natomiast Astrid to zrobiła i w jednej chwili Lizzy straciła oparcie. Zwolniła i w jej plecy z impetem uderzył ktoś, biegnący za nią. 
Oboje się przewrócili. 
- Eli, co ty wyprawiasz?
Kenneth był poturbowany. Ona upadła obok niego.
- Nie widać? Gimnastyka. Wstajemy.
Ledwie to powiedziała poczuła potworny ból w prawej nodze. Nie mogła się poruszyć, a tym bardziej wstać. 
Kenneth popatrzył na nią.
- Co się stało? 
- Kenny! – wykrzyknął Saverio, a za nim biegł Stöckl – Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku, ale Lizzy... – wskazał na nią – Zdaje się, że ma problemy z poruszaniem. 
- Ale my nie mamy czasu, by teraz ją wieść do szpitala! Za 5 minut startuje samolot – mówił oburzony trener
- Chyba nie mamy wyboru. Najlepiej będzie jak ktoś po prostu z nią zostanie i do nas dojedzie. – zaproponował Saverio
- Co? To niemożliwe. Cała kadra jest nam potrzebna. Nie zgadzam się – odpowiedział stanowczo Alex
- To chyba jedyne rozwiązanie. 
- A znajdziesz mi kogoś, kto z nią zostanie? – dopytywał się Stöckl 
Saverio podniósł głowę, jakby chwilę rozmyślał, po czym powiedział:
- Przejrzałem rozpiskę i wiem, że konkurs jest jutro wieczorem, a wcześniej nie planujecie żadnych treningów – zaczął mówić tak pewnym głosem, że Lizzy wyczuła, że coś knuje – Więc, proponuję, by w ramach rekompensaty za poturbowanie naszej przyszłej psicologo osobiście zajął się nią Kenneth.
Ten jakby nie dosłyszał. Najpierw się zaśmiał, a potem zaczął mówić.
- O nie. Ja odpadam. Saverio, jestem pewien, że z tobą Lizzy jest w lepszych kontaktach i możesz mnie zastąpić. 
W tym momencie Włoch wskazał zegarek.
- My tu gadu gadu, a Helsinki uciekają. Chodźmy Alex, bo się spóźnimy – zaczął ciągnąć Stöckla w stronę bramek.
- Trenerze, proszę – Kenneth posiłkował się, szukając wsparcia u niego 
Ten jakby chwilę się zastanawiał. Wreszcie spojrzał to na Lizzy, to na Kennetha i rzucił. 
- Powodzenia
I pobiegł szybko za Saverio do samolotu.

~~~

Jestem winna wyjaśnienia za to, że tak dawno nie dodałam nic nowego. Przepraszam za to gorąco, ale cóż, razem z sezonem na skoki odeszła ode mnie także wena. Teraz udało mi się ją odzyskać i już niedługo mam nadzieję, dostarczyć wam nowy fragment. Będzie się działo! A jak na razie dajcie mi znać w komentarzach, co sądzicie o tym.
Pozdrawiam, adminka ♡
Carmen 

6 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam! Rozdział świetny, czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję i zapraszam na kolejny rozdział już w niedzielę!

      Usuń
  2. Bardzo fajna cześć. Uwielbiam Kennetha <3. A końcówka naprawdę świetna. Chcę wiedziec jak dalej potoczy się akcja! !! xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Mam nadzieję, że kolejny fragment też Ci się spodoba :)

      Usuń
  3. Saverio mnie rozwala. To postać o wielu twarzach. A Kenniego i Lizzy widze razem i mam nadzieje ze mam rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło słyszeć tak dużo pozytywów. Naprawdę bardzo ci dziękuję;)

      Usuń