niedziela, 20 marca 2016

Life Support - część 5


7.
- Ze wszystkich okropnych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały ty jesteś zdecydowanie w czołówce! – wrzasnął Alexander na Lizzy, gdy zobaczył jak ta wchodzi na pomost dla trenerów i staje obok niego. 
- Ja też się bardzo cieszę na twój widok, szefie – odpowiedziała
- W delikatny sposób pytałem co ty tu robisz?
„Ten facet chyba nie wie co znaczy delikatny”
- Muszę poczynić obserwację – rzuciła 
Stöcklowi oczy wyszły wręcz na wierzch.
- Naprawdę? Linda czyniła je sprzed telewizora, a ty musisz przychodzić aż tu...
Przytaknęła rozpromieniona.
- Alex, zaraz skacze Anders. – powiedział ktoś po lewej od Stöckla 
- O w mordę... idziemy.
Lizzy podążyła za nimi. Gdy stanęli na przodzie, uderzyło w nią zimne powietrze.  Nasunęła na uszy swoją krzykliwą czapkę z pomponem i zaczęła się przyglądać skokowi Fannemela.
Tuż przed skokiem Anders zauważył Lizzy i wystawił kciuka w górę. Ona mu odpowiedziała. Okazało się, że jej obecność tylko pomogła bo udało mu się przejąć prowadzenie! 
Gdy Alex to zobaczył z szokiem na twarzy powiedział:
- Stój tu dalej.
I tak zrobiła. Była zadowolą bo poza motywacją, jaką dała Fanemmelowi, poczyniła też imponujące obserwacje.
Przy kolejnym zawodniku również by tak było, gdyby nie to, że kolejny był Kenneth. Akurat jak usiadł na belce, zaatakował wiatr. Stöckl więc nie mógł go wypuścić. Tym czasem Gangnes rozglądał się i wiedziała, że to tylko kwestia czasu, kiedy ich oczy się spotkają. Tak po chwili się stało. I choć miał założone gogle, Lizzy wiedziała, że on patrzy tylko na nią. Było to inne spojrzenie niż wcześniej. Albo to tylko zwidy, albo chwila słabości.
- Lizzy? Wracaj na ziemię 
Głos Stöckla przywrócił ją do rzeczywistości. Kenneth poszybował i skoczył na odległość, która dała mu jak na razie pierwszą lokatę. Do Lizzy dotarł radosny krzyk Alexandra i odgłosy przybijanych piątek. Ona patrzyła na monitor, gdzie wyświetlono zamyśloną twarz Kennetha. 
Po raz kolejny nie wiedziała dlaczego. A może jednak wiedziała. On był wielką tajemnicą. Tajemnicą, która ją intrygowała. I którą zamierzała poznać.
Przy 2 kolejnych skokach reakcje Daniela i Joanna na jej obecność były w zasadzie takie same. Obaj lekko się uśmiechnęli w jej kierunku. Bez wątpienia widzieli wspaniałe występy kolegów i uznali ją za jakiś talizman na szczęście. 
I chyba rzeczywiście nim była. 
Norwedzy ostatecznie zakończyli cały konkurs w pierwszej 10. Na 8 miejscu Anders, na 7 Johann, Kenneth był 5, a Daniel 3. Wygrał Stefan Kraft, a drugi był Peter Prevc.
- Dobra robota – krzyknął na koniec Alexander
Lizzy skierowała się do budynku. Tam szybko wpadła na Gregora. 
- Ohhh... tu jesteś – powiedział, gdy ją zobaczył – Gratulacje dla drużyny.
- Dzięki – uśmiechnęła się nieśmiało – Idziesz już? 
- Tak. Będziemy świętować zwycięstwo Stefana w klubie i myślałem, że może poszłabyś z nami.
- W sumie to bardzo chętnie. – Nie miała żadnych obowiązków na wieczór. Uznała to za dobry pomysł.
- Super. Więc chodźmy.

Klub był położony w centrum Engelberg. Zebrane tam dziś tłumy jednoznacznie mówiły, że drużyny chcą świętować. I rzeczywiście było co świętować. 
Lizzy usiadła z Gregorem przy barze. Po chwili podeszło do nich paru chłopaków.
- Schlieri! Tu jesteś... szukaliśmy cię. 
- Sorry chłopaki, że was zostawiłem.
- Spokojnie stary, przecież nic się nie stało.
Gdy Gregor zobaczył minę Lizzy, przystąpił do przedstawiania:
- Chłopaki to jest Lizzy. Lizzy, to Stefan, Michael i Manuel.
„Precyzując Stefan Kraft, Michael Hayböck i Manuel Fettner.”
- Miło mi – powiedziała 
- Nam jeszcze milej – powiedział Fettner 
- Manuel! – upomniał go Gregor
Ten podniósł ręce w górę w geście kapitulacji. 
- Żartuję – powiedział i roześmiał się na całe gardło
- A z której kadry jesteś Lizzy? – zapytał Stefan
- Z Norweskiej
- Jest psychologiem – roześmiał się Gregor na wspomnienie ich wcześniejszej rozmowy. Nic na to nie poradziła, że było to zaraźliwe i po chwili sama chichotała. Po momencie chłopaki też. 
- Sam potrzebujesz psychologa, Schlierenzauer – odpowiedział ktoś obok Lizzy.
- O daj spokój Peter. Co cię ugryzło? – spytał go Gregor
„Aha. Peter Prevc, spoko. Sporo znanych znajomości jak na jedną noc.”
Zamówiła tequile i zaczęła się przysłuchiwać rozmowie chłopaków. 
- Nie twój interes.
- Och weź co z tobą? Już się upiłeś? – rzucił Michael 
Peter odstawił kieliszek po wódce i podparł ręką czoło. 
- Wy i wasza kadra – zawsze wtrącacie się w nieswoje sprawy – nagle przeniósł spojrzenie na Lizzy – Wiesz, dam Ci dobrą radę. Trzymaj się Norwegów, bo są normalniejsi.
Peter od początku nie zrobił na niej dobrego wrażenia, ale teraz, przydzielając jej towarzystwo przesadził.
- Dzięki, ale sama zadecyduję. – odpowiedziała 
- Lizzy, zatańczymy? – spytał nagle Michael
- Jasne – odeszła ignorując radę Prevca 
Na parkiecie spędzili super czas. Później Michaela zmienił Manuel, a na koniec Gregor.
Parę minut później usłyszała krzyki Andersa.
- Johann, nie zdejmuj spodni! Celina będzie zła... -  mówił, zataczając się i śmiejąc – Chyba... chyba było o jeden kieliszek za dużo...
- Zamknij się Fanneee... Fenle... Femmel... – krzyczał Forfang – Kręćmy wszyscy bioderkami!!!
Był już strasznie upity. Lizzy postanowiła tam iść i pomóc mu zejść z parkietu. Przeprosiła Gregora i ruszyła w ich stronę.
- Lizzy! – krzyknął Johann – Chodź, tańcz ze mną. Jedno bioderko, drugie bioderko,  poślady i Maaacarena!
- Ja raczej wolę cię z stąd zabrać – powiedziała 
- Łołołoł, ja mam dziewczynę 
- Głupi jesteś... – uśmiechnęła się 
- Jako nasz psycholog nie powinnaś tak do mnie mówić.
- To nasza szczęśliwa gwiazdeczka w kadrze – powiedział Anders, równie nawalony.
Próbowała ich zgarnąć z parkietu. Niestety, mimo dość wysokiego wzrostu nie była imponująco silna i nie umiała sobie z tym sama poradzić.
- Może pomogę?
Szczęśliwa na jego widok przytaknęła. Gregor obezwładnił Fannemela i zaprowadził do sofy. Ona starała się skierować tam Forfanga, ale skubaniec stawiał opór.
- I wanna dance with somebody!!! – śpiewał na całe gardło 
- Chodź Johann 
- Nieee! – mówił tonem dziecka 
- Zachowuj się stary, nie ładnie tak odmawiać kobiecie – usłyszała głos Kennetha. Stał za jej plecami.
- Ohhh... jak możesz być przeciwko mnie? 
Kenneth chwycił go pod ramię i zaczął prowadzić w kierunku Gregora i Andersa.
Po momencie dwóch Norwegów słodko spało na kanapie.
- Dziękuję wam za pomoc – powiedziała 
- Jednorazowa przysługa. – powiedział Kenneth i odszedł 
- On jest dziwny – odezwał się Gregor, gdy Gangnes był na tyle daleko, żeby ich nie usłyszeć
Jak dzika zareagowała na te słowa. 
- Nie mów tak. Jest po prostu osobliwy...
Wzruszył ramionami.
Głośno westchnęła ze zmęczenia. Gregor przytulił ją mocno, a ona poczuła lekką ulgę.
- Przepraszam. – na chwilę umilkł – Chcesz jechać do domu?
„Hotelu”
- Chyba chcę -odpowiedziała
- Więc chodźmy – nałożył kurtkę na jej ramiona i wyprowadził z budynku
Do drzwi ostrym spojrzeniem odprowadził ich Gangnes.

Gdy Gregor zaparkował przed hotelem Lizzy poczuła jak strasznie jest wykończona.
- Dobranoc – powiedziała
- Dobranoc – odpowiedział
Wysiadła z auta i skierowała się ku wejściu pewna, że zaraz auto odjedzie. Ale Gregor nie zrobił tego dopóki ona nie zniknęła w budynku.


8.
Następnego dnia na Lizzy czekały kolejne obowiązki. W końcu odbywa się następny konkurs.
Gdy dotarła pod skocznię, dostała zakres swoich zadań. Nie różniły się one zbytnio od tych wczorajszych więc wychodziło, że ma mnóstwo czasu wolnego. Co mogła z nim zrobić? 
Nagle przyszedł do niej SMS.
Chcę Cię zobaczyć. Przyjdź na wzgórze przy skoczni. Schlieri
Jej serce zaczęło szybciej bić. Chciała iść, ale wiedziała, że to może się źle skończyć. Wcześniej tak o tym nie myślała. Jednak praktycznie nie znała Gregora.
Pytanie brzmiało: Czy chciał go poznać?
Niewiele myśląc narzuciła kurtkę, oblepioną logo sponsorów i ruszyła ku drzwiom.
- Gdzie się tak pani psycholog spieszy? – obok drzwi stanął Kenneth i uniemożliwił jej wyjście.
- A myślałam, że życie prywatne pracowników kadry nie jest sprawą zawodników
- Nie wymiguj się od odpowiedzi. Gdzie idziesz? Do Gregora? 
- Nie muszę ci odpowiadać
- To sobie tutaj trochę postoimy...
- Jesteś bezczelny
- Wyluzuj Eli. Oboje mamy czas. 
Zaczęła się denerwować. Nigdy nie przepadała za tym zdrobnieniem, a w jego ustach brzmiało strasznie.
Zauważył jej kwaśną minę.
- Co? Nie lubisz, jak ktoś cię tak nazywa? – spytał, przygryzając język – Mi podoba się bardzo.
- Za kogo ty się masz? I dlaczego tak mi uprzykrzasz życie? – spytała z niedowierzaniem 
Spojrzał na nią z zaciętą miną. 
- Żeby było jasne: nie chcę Cię na psychologa i nie myśl, że będę ci się zwierzał!
Lizzy miała cierpliwość, ale nie tym razem. Przepchnęła się i wybiegła na zewnątrz, zostawiając Kennetha przy drzwiach. Gdyby nie była twarda, zalałaby się łzami. Ale wiedziała, że to ona ma tu rządzić i on nie będzie jej wydawał poleceń.
Wbiegła szybko na wzgórze, a aktywność fizyczna pozwoliła jej się uspokoić. Po momencie jej oczom ukazała się męska sylwetka.
- Lizzy! Jesteś, myślałem, że już nie przyjdziesz – powiedział Gregor na jej widok 
- Przepraszam. Coś mnie zatrzymało 
„Dosłownie.”
- Nic się nie stało 
- Możemy się przejść? – spytał 
- Jasne
Ruszyli pomiędzy drzewa, przyprószone śniegiem.  Przez parę minut żadne się nie odzywało. Ale nie była to krępująca cisza, tylko... romantyczna.
- Gregor?
- Tak? – odpowiedział 
- Dlaczego mnie tu wezwałeś? 
- Napisałem, że chciałem cię zobaczyć.
- Po co?
- Bo... –  zaczął, ale przerwał, nie wiedząc co powiedzieć. – Chcę ci coś powiedzieć.
- Ale co? – Nie rozumiała 
Zatrzymał się nagle i przytrzymał ją za ramiona.
- Podobasz mi się, Lizzy. Prawda jest taka, że strasznie cię lubię...
- Znasz mnie 2 dni
- To mi nie przeszkadza. Ludzie muszą się kiedyś poznać.
- Ale Gregor...
On ujął delikatnie jej podbródek i skierował twarz w górę.
- Mogę poczekać. Ale nie każ mi tego robić na próżno.
- Gregor, ja tu pracuję. Muszę się skupić
- Rozpraszam cię? – zaśmiał się 
- Może troszeczkę – odpowiedziała, jak zawsze zarażona jego śmiechem. 
- To zmykaj zanim stracisz poczucie czasu
- A która godzina?
Spojrzał na zegarek.
- 11.30
- Cholera. Stöckl mnie zatłucze. – powiedziała niespokojna. Za 10 minut miała spotkanie z chłopakami przed kwalifikacjami do konkursu drużynowego.
- Musisz iść? – spytał Schlieri 
- Obowiązki wzywają – wzruszyła ramionami 
- Do zobaczenia 
Pomachała do niego i się oddaliła. Nie wiedziała, co się dzieje. Jej serce szalało.

Po spotkaniu terapeutycznym Lizzy nie miała już pomysłów, jak poradzić sobie z Kennethem. Całą sesję starała się do niego dotrzeć. Była delikatna, choć chętnie by go rozszarpała za to, co zrobił wcześniej. On jednak przyjął na tę sesję taktykę milczka i można było do niego mówić jak do ściany.
Johann i Anders czuli się już natomiast lepiej po wczorajszej imprezie i aktywnie uczestniczyli w zajęciach.
Gdy wszyscy opuścili pomieszczenie, Linda się do niej zbliżyła:
-  Widzę, że ktoś się izoluje. Jak? Wiesz już dlaczego? 
Lizzy pokiwała przecząco głową.
- Nie. On mnie nie cierpi. Gardzi na wszelkie sposoby, a ja naprawdę nie wiem czy jest na niego jeszcze jakiś sposób.
- Hmmm... – zastanowiła się Linda – A może tak...
- Co? 
- Widzisz, jest też sposób, który ja określam wrzodem na tyłku. Ale to nie jest najlepszy pomysł.
Lizzy się zainteresowała.
- Na czym dokładnie polega?
- Sama nazwa mówi – wzruszyła ramionami – Musisz po prostu za nim chodzić jak fanatyczka.
Tym razem to Lizzy oczy wręcz wyszły na wierzch.
- Mam od rana do nocy za nim ganiać? O nie. – zdecydowanie odmówiła 
- Też uważam, że to szalona metoda, ale jedyna. Trzeba jednak pamiętać, gdzie jest granica prywatności. Musimy uszanować, gdy chcą zostać sami.
- Na pewno da się wymyślić coś innego.
- A masz pomysł? – spytała Linda 
Zamyśliła się.
- Dodatkowa sesja? – zaproponowała Lizzy 
- Akurat przyjdzie.
- Kamera na kombinezonie?
- To bez sensu...
- Wysłanie pośrednika?
-Ty się chyba chcesz z tej roboty wygryźć. – skwitowała Linda
Lizzy z ciężkim sercem musiała przyznać, że ma rację. Tylko ta 1 metoda jej została.
Szybko wzięła kurtkę. 
- Dokąd idziesz? – spytała jej przełożona 
- Na sąd ostateczny – rzuciła i zniknęła 

Tym razem miała jasno sprecyzowany cel. Kenneth. Kenneth i tylko Kenneth. To był jej cel na dziś. Musiała wreszcie do niego dotrzeć.
Podążyła za nim na skocznię. Norwedzy mieli skakać za parę minut, jak tylko przygotowania skończą Finowie. Weszła więc za Norwegami do budynku obok skoczni.
- Och, gwiazdeczko – zwrócił się do niej Anders – Ja i ten oto szanowny pan Johann chcieliśmy ci podziękować za wczorajszą pomoc. Na pewno ściąganie dwóch pijanych gości z parkietu jest trudne.
- To nic takiego – zapewniła i zerknęła na Johanna, który leżał na kanapie
- Ma jeszcze lekkiego kaca – wytłumaczył go Daniel 
Lizzy pokiwała głową na znak, że rozumie. I spojrzała na Gangnesa. Oczywiście musiał ją zignorować.
Ona nie zamierzała się jednak poddawać.
- Chłopaki wychodzicie! – wrzasnął Stöckl i wszedł do środka. Zobaczył przy okazji Lizzy – Jesteś jakąś mantrą. Prześladujesz mnie – powiedział do niej 
- Spokojnie Alex, moją też – odparł Kenneth. Poklepał lekko trenera i wyszedł na zewnątrz.
Ona oczywiście podążyła za nim.
- Spokojnie Lizzy, my cię lubimy – krzyknęli chłopaki, jak wychodziła.
- Dzięki – powiedziała, odwracając głowę w ich stronę. Po momencie o coś uderzyła, a w zasadzie o kogoś. 
- A teraz łaskawie mi wyjaśnij co to ma wszystko znaczyć – mówił Kenneth 
Westchnęła ciężko.
- Każdy ma swoje obowiązki.
- A twoim jest uprzykrzanie mi życia? – wręcz syknął 
- Raczej dojście do tego, co spowodowało, że jesteś taki zimny wobec mnie...
- Nie muszę ci na to odpowiadać, Eli. Lepiej pogódź się z porażką.
Nie spodobała jej się ta forma jej imienia, a on o tym doskonale wiedział i to wykorzystał.
- Wygląda na to, że jeszcze dobrze mnie nie znasz, Kennecie. Możesz się zawieść.
Na chwilę po tych słowach zamarł, a jego ciało przeszedł dreszcz. Jednak potem to zniknęło i bez słowa odszedł.
Zdziwiło ją to zachowanie.
Czyżby trafiła w czuły punkt? Czy jest chociaż trochę bliżej rozwiązania? 


9.
Kenneth oddał dwa skoki. Notatki Lizzy były w rozsypce, ale najważniejsze, że jakiekolwiek udało jej się zrobić. Była dumna z tego powodu. 
Siedziała obok belki startowej i spokojnie oglądała przygotowania. W pewnym momencie zobaczyła zbliżających się Austriaków.
- Cześć – krzyknął do niej Manuel 
Odpowiedziała mu tym samym.
- Super cię widzieć, dzieciaku. – powiedział Stefan – Ale jednocześnie bym cię zlał.
- Dlaczego? – zapytała 
- Bo Gregor cały czas mówi tylko o tobie. To wkurzające – wytłumaczył Michael
Lizzy w duchu się rozpromieniła, choć nie dała tego po sobie poznać.
- No weź i nie udawaj – trącił ją w ramię Stefan – Coś jest na rzeczy...
- Wcale, że nie – zdecydowanie odparła
- Nie oszukuj – Manuel nie dawał za wygraną – Lecicie na siebie! 
W tym momencie nadszedł Kenneth wraz z Andersem. Obaj wymienili uściski dłoń z konkurentami i poszli do budynku po swoje rzeczy.
Lizzy musiała iść za Gangnesem. Tak więc też zrobiła.

W dalszej kolejności postanowiła działać incognito. Zdawała sobie sprawę, jak rozwścieczony będzie Kenneth, gdy tylko ją zobaczy.
Niby przypadkiem cały czas przechadzała się obok pokoju skoczków i szła z nosem w notatkach za Gangnesem, jak ten opuszczał pomieszczenie.
Co zaobserwowała?
Nic.
Nie miała jednak innej taktyki. Zostały 2 rozwiązania: czekać na cud albo się poddać. Lizzy nie należała jednak do ludzi z tej drugiej grupy, więc postanowiła uparcie trwać w postanowieniu i poznać lepiej skoczka.
Szybko nadeszła 14.00, a wraz z nią kolejna sesja. Lizzy tym razem nie odezwała się ani słowem podczas zajęć. Obserwowała przez cały czas dobrze wiadomo kogo. Pisała każdą głupotę, jaką udało jej się ustalić.
Zauważyła, że jest przygnębiony, pogrążony w rozmyślaniach. Był to inny Kenneth niż ten, który dał się jej we znaki...
„Kim jesteś?”
Zapytała samą siebie, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi.

Na czas trwania konkursu przeniosła się do tego samego budynku, co dzień wcześniej. Bez reszty, robiąc oczywiście notatki.
- Przestań wreszcie pisać – powiedział Gregor, czując się przez nią ignorowany 
- Hmmm? Przepraszam. A o co wcześniej pytałeś?
- Które miejsce obstawiasz dla swoich?
Lizzy zastanowiła się. 
- Ale Niemców czy Norwegów? 
Gregor zrobił zdziwioną minę. 
- Nie wspominałaś, że jesteś Niemką 
- Nie było okazji.
- Widocznie – odparł – Powiedz mi więc jakie miejsce obstawiasz dla Norwegów? 
- Pierwsze – odpowiedziała bez wahania 
- A Austriacy? – spytał z nadzieją 
- Trzecie
Uśmiechnął się. 
- Ja obstawiam na odwrót. I wygram, zobaczysz!
Zaczęła się śmiać. 
- Zakład? – wystawiła rękę 
- Zakład – odpowiedział, ściskając jej prawą dłoń
- Już przegrałeś
Może nie już, ale półtorej godziny później zdecydowanie. Gregor był w niezłym szoku, jak przewidywania Lizzy się sprawdziły.
- Jesteś godnym polecenia bukmacherem. Co ty robisz na psychologii? Marnujesz się tu.
- Ty się marnujesz na tym fotelu. Powinieneś tam z nimi skakać.
Potrząsnął przecząco głową. 
- Nie. Mój czas się skończył. Jak na razie.
- Ale dlaczego zrezygnowałeś? – dopytywała się 
- Nie chciałem obserwować tego, jak skaczę coraz gorzej. Rozumiesz? Postanowiłem wycofać się w odpowiednim momencie. 
- Ale skoczysz jeszcze kiedyś? – mówiła to z nadzieją, która go poruszyła 
- Bez dwóch zdań.

~~~

Rozdzialik 5 napisany! Co o nim sądzicie? Jak myślicie? Z kim będzie Lizzy?
Carmen 

8 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie kiedy następny i ciekawe z kim będzie Eli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zachęcam do dalszego czytania. W tym momencie nie mogę niestety odpowiedzieć na twoje pytanie...

      Usuń
  2. Nie mogę doczekać się następnej części, jesteś naprawdę świetna! To opowiadanke to zupełnie coś innego. Eli jest kobietą, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, a takie bohaterki lubię najbardziej - pewne siebie, ambitne, wiedzące czego w życiu chcą. Jestem bardzo ciekawa, co kryje się za maską Kennetha i czekam aż Lizzy to odkryje.
    Pozdrawiam i życzę weny, LoLa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Też bardzo lubię bohaterki jak Lizzy i cieszę się, że nie jestem jedyna;)

      Usuń
  3. Niech ta moc ktora cie natchnela dalej bedzie z toba! Postac Kennetha mnie intryguje i sama sie sobie dziwie ale wole go od uprzejmego Gregora:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny fragment. Pijani Forfang i Fannemel zrobili furorę a na dodatek pokazanie kadry austriackiej i Petera Prevca (jako chama). Między Eli i Schlierim zaczyna iskrzyć... Natychmiast biorę się za fragment nr. 6! xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę mi miło, że Cię zainteresowało to opowiadanie i piszesz mi swoją opinię. XXX

      Usuń